Witajcie :)
Instagramy, Facebooki i ogólnie Internety roją się od pięknych zdjęć i filmików z ozdobami świątecznymi, choinkami i dekoracjami. To wszystko absolutnie cudownie rozświetla rzeczywistość, ale ja się pytam gdzie jest śnieg?! Rozumiem, że w tamtym roku nie było, bo przecież "wina Tuska" ^^ , ale że w tym? Ktoś powinien coś z tym zrobić. No nic pozostaje nam mieć nadzieję na ośnieżone święta, a jeśli mowa o iskierkach, to mam dla was kolejną recenzję pięknie mieniących się cieni od Lily Lolo. Tym razem Choc Fudge Cake oraz Pink Champagne.
Lily Lolo Mineralne Cienie do Powiek
Choc Fudge Cake & Pink Champagne
Opis: " Mineralne Cienie do powiek są naturalnymi kosmetykami o sypkiej konsystencji, zawierające kolorowy pigment, który zapewni ci długotrwały efekt. "
Ode mnie: Całkiem niedawno opisywałam dla was cienie Golden Lilac i Pixie Sparkle, jeśli jesteście ciekawi zapraszam do tamtego posta. Natomiast dzisiaj zaprezentuję wam szampański róż oraz absolutnie zjawiskowy brąz przechodzący w fiolet. :)
Wiadomo,
w swoim normalnym makijażu raczej łączę cienie z innymi, aby zrobić pełny
trójwymiarowy makijaż, ale tutaj, w obu przypadkach zdecydowałam się na
nałożenie ich solo na powiekę, co mam nadzieję pozwoli wam się im
lepiej przyjrzeć. :)
Choc Fudge Cake Prezentacja
Choc Fudge Cake: W opakowaniu wygląda w sumie dosyć dwuznacznie, toż to fiolet czy właściwie brąz? Według mnie zdecydowanie na powiece jest to kolor brązowy i na to w sumie liczyłam. Mieni się za to cudnie i mocno opalizuje na fioletowo. Od kiedy pierwszy raz udekorowałam nim swoje oko zakochałam się totalnie, teraz to mój numer jeden na imprezy. Aczkolwiek na dzień również pasuje, bo jego intensywność jak każdego mineralnego cienia można sobie stopniować. :) Jak widzicie nałożony na sucho ma dużo więcej błyszczących drobinek i jest bardziej imprezowy, natomiast jeśli chcemy je trochę przygasić wystarczy aplikować go na mokro. Moją ulubioną barwą na oku zawsze były brązy, a taka wariacja tego koloru to dla mnie coś wspaniałego. :)
Jakość:
PS. Podobają wam się te odcienie? Czy ktoś widzi tu coś dla siebie? Miałyście już sypkie cienie do powiek? Jak wrażenia? :)
Pozdrawiam
Pink Champagne Prezentacja
Pink Champagne: To róż, który nie zawiera drobinek, natomiast ma mocno perłowe wykończenie opalizujące na kremowo i na biało. To taki anielski odcień który świetnie nadaje się do rozświetlenia makijażu i łączenia z ciemniejszym cieniami. Nałożony na sucho i na mokro prezentuje się bardzo podobnie. Jest bardzo praktyczny, bo sam w sobie również wystarcza jeśli chcemy tylko delikatnie podkreślić oko. :)
MOJA OPINIA
(pozwolę sobie powtórzyć to co pisałam już o cieniach mineralnych Lily Lolo)
Aplikacja:
Dla kogoś kto nigdy nie miał nic wspólnego z sypkimi cieniami, ich aplikacja może wydawać się problematyczna. Nic bardziej mylnego! :) Ciebie mineralne Lily Lolo wyposażone są w maleńkie sitko, które można zamykać i otwierać. Przez to sitko należy wysypać trochę naszego proszku na zakrętkę i z niej zbierać cień pędzelkiem. Prawda, że to brzmi prosto? Na dobrą sprawę jeśli wciąż bardzo boisz się pędzli i zapierasz się rękami i nogami zawsze możesz zrobić to palcem lub pacynką. :) Przecież nikt Ci nie zabroni :) . Jeśli chodzi o blendowanie ja wykorzystuje do tego pędzel tej samej marki, Eye Blending Bruch i nigdy nie robiło mi się tego tak dobrze. Choć uważam, że to zasługa właśnie genialnego pędzla.
Dla kogoś kto nigdy nie miał nic wspólnego z sypkimi cieniami, ich aplikacja może wydawać się problematyczna. Nic bardziej mylnego! :) Ciebie mineralne Lily Lolo wyposażone są w maleńkie sitko, które można zamykać i otwierać. Przez to sitko należy wysypać trochę naszego proszku na zakrętkę i z niej zbierać cień pędzelkiem. Prawda, że to brzmi prosto? Na dobrą sprawę jeśli wciąż bardzo boisz się pędzli i zapierasz się rękami i nogami zawsze możesz zrobić to palcem lub pacynką. :) Przecież nikt Ci nie zabroni :) . Jeśli chodzi o blendowanie ja wykorzystuje do tego pędzel tej samej marki, Eye Blending Bruch i nigdy nie robiło mi się tego tak dobrze. Choć uważam, że to zasługa właśnie genialnego pędzla.
Jakość:
Cienie mineralne Lily Lolo moim zdaniem są naprawdę świetnej jakości.
Nawet podczas nakładania jak na sypkie cienie nie osypują się jakoś
bardzo, choć zawsze z taką formą powinnyśmy być ostrożne i dokładne
podczas aplikacji. Jakiś delikatny pyłek może opaść na lico, ale
praktycznie tego nie widać i można to spokojnie zamaskować pudrem czy
podkładem. Cienie często nakładam też na lekko mokrym pędzelku, wtedy
problem osypywania znika bezpowrotnie. :) Jeśli chodzi o trwałość, ta
zaskoczyła mnie najbardziej i do tego w bardzo miły sposób. W tym
miesiącu miałam sporo wieczornych wyjść, parę imprez i urodzin u
znajomych. Spokojnie stawiałam na cienie od Lily Lolo, bo już po
pierwszym użyciu okazało się, że dzielnie trwały całą noc. Kurczę, one
nawet nie blakną :), a w moim przypadku też nie rolują się, choć
przyznaję się, że nie mam jakoś szczególnie tłustych powiek. Jeśli
chodzi o pigmentację najlepiej będzie jak za chwilę zobaczycie na
obrazkach. :)
Podsumowując: Cienie mineralne Lily Lolo to kosmetyki świetnej
jakości, które dosyć łatwo się aplikują, przyjemnie blendują za pomocą
pędzelka, a przede wszystkim są bardzo trwałe. Potrafią dzielnie trzymać
się na oku podczas całonocnej imprezy i nie tracić na intensywności.
Ich największą zaletą są niejednoznaczne, migoczące barwy, które
potrafią zaczarować spojrzenie. :)
PS. Podobają wam się te odcienie? Czy ktoś widzi tu coś dla siebie? Miałyście już sypkie cienie do powiek? Jak wrażenia? :)
Pozdrawiam
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wow, ale śliczne kolorki, nie sądziłam, że cienie mineralne mogą mieć tal ładne odcienie. Moje serce skradł róż, cukierkowy, uroczy :-)
OdpowiedzUsuńTen cukierkowy róż jest absolutnie przepiękny!
UsuńNa sucho mi sie bardziej podobaja ;)
OdpowiedzUsuńdrugi łądniejszy :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zwłaszcza wersja nr 2 i ten piękny pomysł:) choć mimo wszystko wole cienie prasowane dlatego dla siebie ich nie wybrałam:)
OdpowiedzUsuńNo śliczny jest ten cień numer 2. Iście anielski po prostu :)
OdpowiedzUsuńW tym roku to też wina Tuska, mówię Ci :D haha
OdpowiedzUsuńPiękne te cienie! Takie to zawsze nakładam palcem, inaczej nie umiem :D
Właśnie zauważyłam, zdjęcie w zakładce "o mnie" - świetnie wyszłaś :*
P.S. Po "ja" powinien być przecinek ;d wybacz ;D
Dzięki już poprawiłam, wybaczam, a raczej dziękuję. Wstyd że z błędem tam było. :)
UsuńjA NIE TĘSKNIĘ ZA ŚNIEGIEM, JAK BĘDZIE MI GO BRAKOWAĆ TO POJADĘ W GÓRY TAM JEST ;)
OdpowiedzUsuńOba piękne! Choć wolałabym Pink Champagne, jakbym miała wybierać. :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne te cienie, drugi odcień jak dla mnie ładniejszy :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że na fb i instagramach chociaż panuje świąteczny klimat, a śnieg jak dla mnie mógłby być na święta, a później niech znika :) Pozdrawiam!
Oba kolory prezentują się cudownie:)
OdpowiedzUsuńRóż mnie urzekł :)
OdpowiedzUsuńPink champagne zwalić mnie z nóg :) jest niesamowity :)
OdpowiedzUsuńRóżowy cień to już nie dla mnie, chociaż bardzo ładny ;) używam zazwyczaj brązów, więc właśnie ten fioletowo -brązowy jak najbardziej w moim guście ;)
OdpowiedzUsuńJaśniejszy zdecydowanie bardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńja z pojedynczych cienie nie korzystam, mam 3 paletki i to jet dla mnie najlepsze rozwiązanie :)
OdpowiedzUsuńRóżowy uroczy! :)
OdpowiedzUsuńza sypkimi cieniami nie przepadam ale kusi mnie od nich paletka cieni :)
OdpowiedzUsuńDla siebie wybrałabym ten jaśniejszy róż, jak dla mnie ten niby fiolet - niby brąz wygląda jakby ktoś popodbijał Ci oczy ;-D Jest taki zsiniały ten kolor - strach pomyśleć jakby się obsypał pod oczami - masakra na całej linii. Jestem stanowczo na nie dla takich kolorów, za to jak wspomniałam już wcześniej ten jasny róż jest jak najbardziej spoko. Cudny - tak bym go określiła. Pominę fakt, że moja kosmetyczka pęka w szwach od podobnych odcieni cieni do powiek ^^
OdpowiedzUsuńo rany, ale sliczne te cienie <3 najbardziej mi się podoba Choc Fudge Cake na mokro:)
OdpowiedzUsuńPiękne te cienie, świetnie Ci w nich!
OdpowiedzUsuńŚliczny efekt!
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam już samą nazwę "Cake". A tu jeszcze do tego "Fudge" i "Choc" - jammi :) Ten podoba mi sie dużo bardziej niż ten szampański róż. Cienie sypkie mam chyba dwa lub trzy, jakoś wolę prasowane choć i tych używam :)
OdpowiedzUsuńBtw. nie chcę Cię martwić, ale w tym roku na Boże Narodzenie znów będziemy mieć Wielkanoc. I to jest wina Tuska! A może jednak Trybunału Konstytucyjnego? :P
Oj nie moje kolory, ale u Ciebie bardzo ładnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńObydwa cienie ładnie prezentują się na Tobie i pasują Ci :) Ja niestety źle wyglądam w takich odcieniach i zdecydowałabym się na beże i brązy. Nie miałam chyba jeszcze sypkiego cienia, ciekawe jakby mi się z nim pracowało :) Nie każdy lubi śnieg, mi to odpowiada, że go nie ma. Przynajmniej nie muszę odśnieżać auta :P
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz z takim mejkapem! Kolory zdecydowanie nie moje, takie odcienie sprawiają, że wyglądam na mega chorą i przemęczoną xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie kolory :) Chyba będę musiała sobie zakupić te cienie :) Nie ma wątpliwości, że takie kolory nie pasują każdej kobiecie :)
OdpowiedzUsuńStosuje od miesiąca :) zakochałam się w nim :)
OdpowiedzUsuńRóżowy jest przepiękny :)
OdpowiedzUsuńAż sama siebie zadziwiłam, kiedy stwierdziłam, że podoba mi się ten róż.
OdpowiedzUsuńKolor Pink Champagne wygląda cudownie :) pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Jaka piękna pigmentacja. Szczególnie brązik łamany fioletem robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńPink champagne cudo!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko co ma fiolet w sobie, cienie ciekawe, jedyne sypkie jakie posiadam to ingloty w sumie też fioletowe:)
OdpowiedzUsuńChoc Fudge Cake mam i ja, ale moje serce podbił jeszcze: Golden Lilac i wyprzedził w moich prywatnych zestawieniach inne kolory cieni tej marki.
OdpowiedzUsuń