Orędzie do Narodu.



Z serii: Orędzie do narodu. „Uciekinierzy Blogowi”


Hej Dziewczyny,

Dziś zamiast recenzji poruszę temat, który zaprząta moją głowę skołowaną, a ostatnio dotknął i mnie. Zapewne każda z was słyszała już o tak zwanych uciekinierach. Osoby te rzekomo po wynikach rozdania znikają z listy obserwatorów danego bloga.

Zastrzegam, że post nie ma na celu ani jakiejś samoobrony, ani nie jest to atakiem na kogoś. Jest przemyśleniem..:)
Autorstwa Moń z bloga http://playhardstaycute.blogspot.com


źródło:http://mielczari.weebly.com/rysujemy.html







Ostatnio wygrałam rozdanie, przeglądam sobie komentarze, a tam „Przestrzegam przed Arcy Joko... bo ucieka po wynikach rozdania, przynajmniej w moim wypadku tak było, dałam wyniki i Joko znikła z obserwatorów. ”.
No ładnie…Wchodzę , patrzę…bloga  poznaję. Nie zamierzam mówić kto i co, bo nie chcę tej osobie robić antyreklamy ani się z nią kłócić. Każdy ma prawo do błędu.
Odpisałam więc ładnie koleżance „Dziękuję za Twoją życzliwość, ale obserwowałam Twojego bloga dużo wcześniej przed rozdaniem ot tak, jednak nigdy nie odpisałaś na żaden mój komentarz więc nie widziałam powodu czemu i ja miałabym być Tobą zainteresowana :)
Pozdrawiam.” Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się pokojowo, a koleżanka przestanie robić mi takiej fantastycznej reklamy :]

Nie wiem czy wam też się zdarza czasem przeczyścić sobie swoją blogową listę? Ale mi tak i zwyczajnie usuwam z niej blogi, które nie zaszczyciły mnie ani razu swoją obecnością, mimo, że ja uczestniczę w życiu ich bloga, niezależnie czy było rozdanie czy go nie ma. Po co? Bo potem na liście generuje mi się 1253637 blogów a ja odwiedzam może jedną trzecią.
Wracając do blogerki, ta po rozdaniu sprawdziła sobie na screenie, że byłam a mnie nie ma. Ale kiedy ja czytałam dzielnie jej notki i je komentowałam nawet przed rozdaniem to wtedy jakoś o mnie nie pamiętała.

Ogłaszam więc ..ekhm ;)
Robię własne rozdania  na blogu i myślę, że nawet często. Uwielbiam was obdarowywać :) Ale jeśli ktoś zaczyna od tego rozdania u mnie sensownie komentować staram się odwdzięczyć tym samym, chcę poznać tą osobę i liczę na to, że to będzie fajna znajomość i uwierzcie mi, że jestem pewna że po czymś takim mi nie „ucieknie”. A jeśli ja będę myślała, że samymi rozdaniami zdobędę czytelników, bez swojego wkładu, bez zainteresowania nimi... to daleko nie zajdę.
Dlatego jeśli ktoś u mnie pisze, a ja mu nie odpisuje, nie zajrzę do niego choćby raz na jakiś czas to wcale się nie zdziwię jak potem zniknie i NIE będę mu miała tego za złe. Bo o czytelnika trzeba dbać i go szanować.
Takie znikanie z listy dla nikogo nie jest miłe, ale może warto się zastanowić czy nie ma w tym naszej winy.
Takie jest moje zdanie. Może lekko kontrowersyjne, ale po ostatniej zadumie stwierdziłam, że nie ważne co sobie pomyślą, ja swoich myśli nie będę trzymała pod kłódką.
Chętnie poznałabym wasze zdanie, aczkolwiek proszę o wyrozumiałość, nie krzyczeć, nie łamać serduszek.

Ps Post nie dotyczy osób, które zakładają blogi tylko dla rozdań, to już inna bajka, choć ja zostałam tak potraktowana. Dla tych którzy zadali sobie trud przeczytania notki wielkie uściski.
Joko :)

C-Thru Emerald Woda Toaletowa

Hej Dziewczyny :)

Jak bardzo lubicie to uczucie kiedy ciągnie się za wami woń ulubionego zapachu a przy okazji męskie spojrzenie? Kiedy jestem otulona zapachem, czuję się bardzo kobieco, jest ze mną to uczucie no wiecie jakie.. I am sexy and I know it  ;)

C- Thru Emerald Woda Toaletowa  
 Dawno temu odkryłam ten zapach jeszcze jako nastolatka i zawrócił mi w głowie. Dziś po latach chciałam sobie przypomnieć ten zapach i jeszcze raz go posiąść. Poza tym muszę czasem znaleźć jakąś odmianę dla mojego absolutnego faworyta jakim jest Euphoria od Calvina Kleina.                                                                                                              
 Świeży zapach z odrobiną białego piżma i drzewa sandałowego stworzony dla kobiet autentycznych, otwartych i bezpośrednich.
Nuta głowy: jeżyna, czerwona porzeczka, lilia wodna
Nuta serca: fiołek, róża, lilia
Buta bazy: drzewo cedrowe, białe piżmo, drzewo sandałowe.                                                                                                                                             
                                                           Moja opinia:                                                    
- Wydaje mi się, że jestem osobą bezpośrednią i nie lubię owijać w bawełnę, a już na pewno staram się być autentyczna, więc nie wiem czy producenci tego zapachu konsultują się z psychologiem co do opisu, ale w sumie to trafili. Taka tam dygresja

- Zapach świeży, nie przytłaczający, nie duszący, lekki i zmysłowy. Nie jest nachalny. Nie będzie pewnie to nic odkrywczego jeśli powiem, że dla niego sięgnęłam po ten produkt prawda? Ale może zaskoczy was fakt, że jestem fanką jego przeciwieństwa czyli duszącego, intensywnego, słodkiego, mocnego zapachu Euphorii a mimo to Emerald bardzo mi się podoba.                                                                      

- Opakowanie jest ciemno zielone , cieniowane żeby uwydatnić spoczywające na dnie kuleczki, które są  co najmniej oryginalnym elementem prawda? Kiedy potrząśniemy opakowaniem, to brzęczą, gdyby ktoś bym zainteresowany. Lubię wymyślne, oryginalne opakowania, ale to w swojej prostocie, dzięki kulkom mi się podoba. 

- Niestety dla mnie jest zbyt mało trwały, jestem przyzwyczajona do perfum, które utrzymują się cały dzień i jeszcze dłużej, a tu mam styczność z wodą, którą mogę się cieszyć tylko parę godzin. Radzę to jednak sprawdzić na własnej skórze, bo opinie podzielone.



Podsumowując:

Zapach jest świeży i rześki, daje mi powiew orzeźwienia w ciepłe dni zaserwowany w przyjemnym opakowaniu. Jego trwałość nie jest powalająca, ale moje zmysły mu wybaczają więc i ja też.. ;)
Cena: ok. 60 zł za 75 ml.

Ps. Dziwnie się dziś czuję, czasem mam wrażenie, że łatwiej byłoby trzymać język za zębami i żyć ze swoimi poglądami, własnym zdaniem tylko w środku własnych myśli skołowanych. Może warto.. Ja nie umiem..
Joko. 


Wibo Eliksir Nawilżająca Pomadka do Ust nr 5 a la Nude


Hej Dziewczyny


Ostatnio trwały u mnie poszukiwania na idealną pomadkę w kolorze Nude. Moja wędrówka często kończyła się odnalezieniem pożądanego odcienia w palecie, aby ostatecznie zaskoczyć mnie drobinkami. Nie chciałam drobinek, zdecydowanie.




Chciałam nude, który wtopi się w kolor moich ust, lekko je rozjaśniając i dając im naturalny acz pełny wygląd. I wtedy na blogu u Moń, doznałam olśnienia. Przypomniała mi, że jest przecież fantastyczne w swojej nijakiej formie Wibo.


Moja Opinia:

- Kolor 05 to idealny Nudziak, czyli mówiąc poprawniej Nude. Daje ustom naturalny wygląd i czego się bałam, nie jest za ciemny.

- Pomadka nie wysusza ust, ale wspaniale je nawilża. Tutaj obietnica producenta spełniona jest w 100% .
Jeśli nie miałaś jeszcze okazji malować się Eliksirem od Wibo uwierz mi, że od pierwszego pociągnięcia będziesz zachwycona tą niesamowitą konsystencją.

- Pokrywa usta bardzo ładnie. Co do suchych skórek? Hmm.. Na pewno znajdą się dziewczyny, które stwierdzą, że je podkreśla. Ja nic takiego nie zauważyłam.


- Opakowanie jest już chyba słynne. Nie ładne, tandetne, mało eleganckie, plastikowe, i o ile zawiera chociaż ładny napis, to zaraz śladu po nim nie zostanie :]

- Mam jeszcze dwa odcienie z Wibo Eliksir, na mój pierwszy muszę uważać, gdyż pomadka w tym opakowaniu po prostu brzydko mówiąc się "popaprała" sama nie wiem jak to się stało.

- Trwałość przeciętna, przy jedzeniu się ściera, ale pomijając posiłki daje radę nawet kilka godzin :)

- Nie zawiera drobinek. 


Podsumowując:
Nazwa kojarzy mi się z czymś magicznym, wyjątkowym i urokliwym. Taka jest właśnie pomadka od Wibo. Czaruje nasze usta pięknymi kolorami i niesamowitą konsystencją.


Według mnie jest dużo lepsza niż niektóre pomadki z tzw. "górnej półki".
Cena: niecałe 9 zł. Produkt kupiłam w Rossmannie.


Ps  Legia gra za chwilkę o awans do Ligii Mistrzów, ja biegnę oglądać, trzymajcie kciuki. :D

--------------------------------------------------------------------------------------------------


                                                             Pamiętacie o moim Rozdaniu? :)

Kultowy Bourjois Róż w Kamieniu nr 95 Rose De Jaspe

Hej Dziewczyny,

Dziś po raz kolejny przekonałam się ileż to trzeba mieć licznych talentów, żeby prowadzić bloga. Nie wystarczy nieprzeciętna  znajomość tematu, lekkie pióro, poświęcony czas i zaangażowanie, potrzeba też ....umiejętności fotografowania, ale o tym na końcu, bo będzie prośba.
Na początek recenzja:


Bourjois Róż w  Kamieniu

Róż w kamieniu Bourjois z odcieniu Rose De Jaspe dostałam w grudniu, na Boże Narodzenie. Oczywiście sprawcą tego wspaniałego upominku był   Św. Mikołaj. Okej, możliwe, że to była po prostu żona mojego brata ...

 
Moja Opinia   

Aplikacja tego pudru przebiega bez żadnych utrudnień, ze względu na to, że kosmetyk nakłada się w małych ilościach i z łatwością możemy same stopniować jego intensywność. Co za tym idzie praktycznie nawet laikowi ciężko będzie zrobić sobie "plamę" na policzku.                                           

Kolor jest w moim guście. Bliżej mu do bronzera, ale ma różowe refleksy, jest ciepłym odcieniem, świetnym do troszkę ciemniejszej karnacji. Jednak jestem pewna, że każdy znajdzie coś dla siebie w szerokiej gamie kolorystycznej.

Róż Bourjois jest bardzo wytrzymały i kiedy patrzę w lustro na koniec dnia, czy nawet na koniec imprezy, on wciąż dzielnie okupuje moje policzki.

To małe niepozorne pudełeczko kryje w sobie wiele tajemnic, a jedną z nich jest to, że prawie wcale go nie ubywa!

Kolejną zaletą  jest opakowanie, może i nie ma powalającej szaty graficznej, jest małe, praktyczne a przede wszystkim ma świetne magnesowe zapięcie. Nie męczę się z otwarciem łamiąc sobie paznokcie. I nie boję się, że otworzy mi się  torebce okraszając jej zawartość, jak to mi się zdarzało przy innych różach czy pudrach :]W środku mamy przydatne lustereczko i pędzelek. Co do tego drugiego, to opinie są podzielone, mi jest łatwo nim operować i lubię go, dla mniej doświadczonych osób polecam swój własny pędzel i po problemie ;)

Czy mówiłam już, że pudełko ma tajemnice? Tak? Kolejną jest zapach, ładny, kobiecy, wyczuwalny przy nakładaniu, co tylko uprzyjemnia tę chwilę. 

Minusem jest na pewno jego cena. kosztuje ok. 50 zł, jednak w promocjach nawet od 25 zł. W internecie można go kupić za na prawdę różne ceny właśnie w tym przedziale. Zdaję sobie sprawę, że można mieć świetny róż za mniejsze pieniądze.




Podsumowując: Róż od Bourjois to dla mnie klasyk. Nie bez kozery nazywam go mianem "kultowy". Kiedy byłam mała, używała go moja mama, teraz używam go ja. Te wszystkie lata o czymś świadczą. Jest jednym z najlepszych kosmetycznych prezentów jakie dostałam, i szczerze polecam go jako podarunek i jako niezbędnik dla osób, które mogą sobie na niego pozwolić. Jeśli tylko ja będę mogła sama sobie na niego pozwolić, na pewno zakupię. 
Cena: ok 50 zł

                                                                                                




Pozdrawiam, 
Wasza Joko ;*




Le Kawior & Paczka od Złotowłosej

Hej Dziewczyny!


Paczuszka od Złotowłosej

Co jakiś czas szczęście uśmiecha się do każdej z blogerek, do mnie też ostatnio zawitało i zapukało do drzwi w postaci pana kuriera. Biedny owy pan kurier swoją drogą wystał dzielnie pod moim blokiem 20 minut zanim zjawił się ktoś kto go wpuścił. Takie rzeczy się u nas dzieją za sprawą bystrych głów, które ogrodzenie ku uciesze mieszkańców co prawda postawiły, ale nie wpadły na to , że przydałby się domofon. Pan kurier nie wyczarował sobie klucza więc czekał aż jakiś mieszkaniec przyjdzie. Witamy w Kielcach :]
Przesyłka była od Złotowłosej, której bardzo dziękuję ;* Nie ujmując niczemu,  najbardziej cieszę się z mydełka, żelu pod prysznic, toniku ale.... Pierwsze co koniecznie muszę wam pokazać to boski lakier do paznokci...





Lakier Do Paznokci MIYO nr 112

Już na zdjęciach spodobał mi się jego odcień, dorwałam go w swoje rączki i w buteleczce wyglądał iście

uroczo. Jednak dopiero pierwsze pociągnięcie po płytce paznokcia sprawiło, że moje serce zostało obezwładnione.



Moja opinia:

Miyo o numerze 112 ma uroczy, słodki, cukierkowy kolor w odcieniu różu. Wygląda na to, że jestem fanką różowego? Nic bardziej mylnego, ale trzeba przyznać, że na paznokciach róż jest niekwestionowanym faworytem wielu kobiet, w tym także i moim.

Pierwsza warstwa jest od razu intensywna, daje nam w pełni kolor, który widzimy w buteleczce, jednakże widzę lekkie smugi, z którymi doskonale radzi sobie podwójne krycie. Dla mnie? W sam raz :)










Konsystencja jest ani za rzadka, ani za gęsta, z łatwością rozprowadziłam lakier po płytce paznokcia.

Pędzelek zakwalifikowałabym do tych mniejszych.

 Niestety nie jestem w stanie wypowiedzieć się co do trwałości lakieru, musicie mi wybaczyć, ale w całej tej ekscytacji postanowiłam nie czekać tylko dodawać posta pochwalnego dla paczuszki już dziś.

Gdyby ktoś bym zainteresowany kawiorem, to jest to Lovely nr 1, tym razem Lovely nie dało ciała..:)

Podsumowując:
Jestem zachwycona cukierkowym kolorem, który na pewno zostanie jednym z moich faworytów do tego stopnia, że na internecie już znalazłam drogerię w Kielcach, która podobno ma w sprzedaży lakiery MIYO, jeśli też jesteście ciekawe jak u was w mieście, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Miyo.

Cena: ok 3 zł za 7 ml.

Ps. Przy okazji widziałyście zestaw do podgrzewania olejków eterycznych w Biedronce? Jest rewelacyjny..
Podgrzewacz, ma otwory w kształcie serduszek, co wieczorem daje oczywiście mega efekt.  W zestawie dostajemy też dwa olejki zapachowe. Woń wypełnia momentalnie całe pomieszczenie. Cena: 24,99

Pochwaliłam się, więc czas przesłać wam uściski i życzyć miłego wieczoru ;*


Lovely Holographic Eyes Cień do Powiek nr 4

Witajcie Drogie Czytelniczki,
Niezłe jaja z tą laską z bloga  Ale paznokcieeee , kto jeszcze nie wie o co chodzi powinien się czym prędzej uświadomić, zajrzyjcie chociażby do Fabrycznej, od której ja się dowiedziałam.
Co mogę powiedzieć? 
Wyobraźcie sobie, że ktoś gdzieś tam w Szwecji wstawia wasze twarze a pisze pod nimi swoje teksty lub takie, które są wzięte nie wiadomo skąd?  Co mają czuć osoby których pracę, zdjęcia a przede wszystkim tożsamość kradła?
Mam nadzieję, że ktoś wyciągnie z tego poważne konsekwencje.
A jeżeli chodzi o mnie to czuję się jak leszcz, że wcześniej przymykałam oko na wiele rzeczy, które wydawały mi się podejrzane. Tyle prywatnie, a teraz zapraszam do recenzji. Ech... :]

Lovely Holographic Eyes Cień do Powiek nr 4


Cienie kupiłam przede wszystkim ze względu na chęć podkreślenia oka w dolnej części, poza tym taki kolor sprawdza się według mnie świetnie między innymi do  brązowych oczu, których jestem posiadaczką.

Moja opinia:

 - Cień jest w poręcznym plastikowym opakowaniu, z czarno białą szatą graficzną, która wygląda dosyć młodzieżowo. Lubię elegancję i oryginalne zdobienia, ale taki styl mi nie przeszkadza.
- Sam cień ma na wierzchu wytłoczoną gwiazdę, co na pewno idzie na plus, podoba mi się. Która kobieta nie lubi gwiazd? ;)

- Kolor nie jest matowy, z założenia miał być opalizujący i tak też jest, szkoda, że tylko na palcu..


- Przede wszystkim, niestety , ale ten cień ma beznadziejną pigmentację, muszę się nieźle namęczyć żeby było go widać na powiece, a i tak jest dużo jaśniejszy niż widzę go w opakowaniu.Co za tym idzie nie osiągam efektu, na który liczyłam decydując się na zakup tego mazidełka.


 - Mam wrażenie, że po godzinie noszenia go na powiece jeszcze bardziej wyblakł. O zgrozo.

 Żeby zobrazować wam jak bardzo cień mnie zawiódł przedstawiam wam zdjęcie:


 1. Efekt jakiego oczekiwałam, kolor identyczny z opakowaniem.

2. Efekt po około 15 pociągnięciach! Nie dało się go bardziej pogłębić.

3. Efekt o 3 pociągnięciach. Od cienia oczekuję, że będzie idealny po takiej liczbie nałożeń, no ale niestety.

Nie pokazuję nawet jak wyglądał po pierwszym nałożeniu, bo to nie ma sensu...


Cena: ok 8 zł. Produkt kupiłam w promocji za 3,99

 Podsumowując:
Oczekuję koloru widocznego na opakowaniu, a dostaję zupełnie inny. Gdybym chciała kupić jasny błękit to bym wybrała jasny błękit a nie szafir czy cokolwiek to jest. Nie nazwę tego cienia bublem, bo uwierzcie mi widziałam gorszy szajs, ale pozostawię go z rangą średniaka. Na wizażu opinie bardzo dobre, zupełnie nie wiem czemu, dlatego proponuję samemu też przetestować te cienie. Dla mnie Lovely....not so lovely.

Ps. Nie wiem co mnie podkusiło, ale też założyłam FB..więc jak ktoś ma ochotę to polubić, mi będzie miło :) przycisk w prawym górnym rogu.
Pozdrawiam i ściskam moje wierne komentatorki :)
Joko.

Nivea Cleen Deeper Żel- Peeling do Codziennego Mycia Twarzy

Cześć Dziewczyny!


Zacznę od tego, że apropo mojego rzekomego podobieństwa do Monici Belluci, w poprzedniej notce,  to dziewczyny powiększyłyście moje ego do gabarytów wieloryba. Aaaaaaale, spokojnie, wszystko ze mną w porządku. Moje lustro, rano, skutecznie przywróciło je do normalnych rozmiarów. Ach ten poranny look.
To ja może przejdę jednak do recenzji? :)

Nivea Cleen Deeper Żel- Peeling do Codziennego Mycia Twarzy. 

Dogłębnie oczyszcza pory na dwa sposoby: 1. Formuła z aktywnym ekstraktem z magnolii i
Nivea Cleen Deeper Żel-Peeling.
mikrogranulkami, zawierającymi kawas mlekowy, pomaga odblokować pory. 2. Peelingujące drobinki wyrównują i wygładzają powierzchnię skóry.

Moja opinia.

- Ze względu na te małe drobinki jest świetnym rozwiązaniem, bo nie muszę się już martwić o peeling twarzy.

- Jest ich idealna ilość, czyli mało, ale dziewczyny pomyślcie, myję nim buzię i rano i wieczorem, nie potrzeba więcej drobinek, bo przecież nie chcę totalnie zetrzeć sobie skóry prawda?

- Opakowanie jest ładne i praktyczne. Widzę jak ładnie w środku wygląda, ile go zostało, no i jest tak skonstruowane, że żel spływa do otworu sam, i nie trzeba się męczyć.

Żel po dwóch miesiącach codziennego używania.
- Z drugiej strony po otwarciu trochę za szybko leci i nakrętka bardzo się "babrze".

-  Idealnie usuwa nadmiar sebum i moja twarz jest po nim matowa, oczywiście do czasu aż nałożę krem nawilżający :]

- Świetnie usuwa też makijaż, używam po nim toniku, więc widzę, że płatek jest praktycznie idealnie czysty.

- Ma przyjemny, delikatny zapach, nie jest chemiczny, raczej taki hmm, świeży.

- Zawsze kiedy myję nim buzię, czuję super orzeźwienie.

- Jest mega wydajny! To opakowanie kupiłam w czerwcu. W tej notce macie dowód : KLIK
jest napisana 20 czerwca, do tej pory, czyli przez około 2 miesiące codziennego używania rano i wieczorem, zużyłam go troszkę więcej niż połowę. :)

- Mam cerę raczej tłustą, ale niezbyt problemową jeśli chodzi o zmiany, od czasu do czasu się zdarza, ale po Nivea na pewno mniej. Zaznaczam, ze nie wiem jakby się sprawdził, przy bardziej problemowej cerze. 

Podsumowując:
Już kiedyś przy okazji Kolorowego Tagu wspominałam o tym, że zostanie moim osobistym asystentem i po
O taka tam drobinka.
dwóch miesiącach potwierdzam, że jest niezastąpiony, pomocny i nie zawodzi. Lubię testować kosmetyki, więc pewnie kupię coś innego do mycia twarzy, ale mój Nivea będzie i tak zawsze stał na półce w pogotowiu. Dla mnie to wygoda dzięki dodatkowemu peelingowi i przyjemność. Każdy chciałby mieć jakiegoś asystenta prawda ? Mów mi "dziwna", ale mianowałam nim kosmetyk ;)
Cena: ok. 13 zł za 150 ml, produkt kupiłam w Rossmannie.                                                 



Skład: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Myreth Sulfate, Sodium Acrylates Copolymer, Magnolia /officinalls Bark Extract, Glyceryl Glucoside, Glycerin, Lauryl Glucoside, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, PEG-200 Hydrogenated Glyceryl Palmate, Polyethyle, Mannitol,  Polyquaternium-10, Mycrocristalline Cellulose, Lactic Acid, Benzophenone,-4, Sodium Chloride, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethykparaben, Trisodium EDTA, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol, Hexyl Cinnemal, Benzyl Alcohol, Limonene, Benzyl Salicylate, Butylphenyl, Methylpropional, Parfum.
Niestety, na tyle ile znam się na składzie strzelam, że nie jest najlepszy. 

Pozdrawiam, 
Joko :D

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Zapraszam na moje rozdanie.

50 Żenujących Faktów o mnie.



Cześć Dziewczyny.

      Wszyscy mają TAG, mam i ja...
      Broniłam się, ale mi nie wyszło i teraz możecie  zerknąć na:
      50 Żenujących Faktów o Arcy Joko.

Dzika plaża.
1.      Mam na imię Marysia, jak byłam mała to się tego wstydziłam, Zwłaszcza jak rodzice krzyczeli za mną Maria :], teraz to już mi wszystko jedno.
2.      I tak wszyscy znajomi mówią na mnie Joko
3.      Wyprowadziłam się od rodziców do innego miasta jak miałam 19 lat.
4.      Bloguję od zawsze, odkąd tylko dostałam pierwszy komputer.
5.      W liceum prowadziłam radiowęzeł.

6.      Na studiach byłam wiceprzewodniczącą uczelni. Taki tam ze mnie społeczniak ;)

7.      2 lata pracowałam w kasynie, pół roku w recepcji, a półtora jako barmanka.

8.      Mój mężczyzna jest krupierem w tym samym kasynie.
9.      Nie zawsze stosuję się do ogólno przyjętych zasad.
10.  Czasem zachowuję się lekko ekscentrycznie.

11.  Mam specyficzne poczucie humoru, na przykład śmieszą mnie psychodeliczne borsuki (youtube).

12.   Lubię ludzi z charakterem.


Egipt.
13.  Ludzie często pytają się mnie z jakiego kraju pochodzę. Myślą, że nie jestem do końca Polką.
14.  Czasem się  z  nich zbijam i udaję, że mówię po turecku.
15.  Kiedyś miałam psa, o którym do tej pory ciągle myślę.

16.  Jestem totalnie wrażliwa i sentymentalna.
17.  Emocjonalna to słowo, które chyba najlepiej mnie określa.
18.  Bardzo cenię honorowych i odważnych ludzi.

19.  Najbardziej boję się, że moim bliskim stanie się coś złego.

20.  Moim ideałem piękna jest Monica Belluci.

21.  Jak byłam mała byłam totalną chłopaczarą, spódnica to było zło ostateczne.

22.  Do tej pory uwielbiam męskie gry komputerowe.

23.  Uwielbiam też oglądać piłkę nożną, chodzę też na mecze Korony Kielce.

24.   Moim ulubionym klubem odkąd skończyłam 10 lat jest Real Madryt.

25.  W moich oczach podobno widać wszystko, nic nie umiem ukryć, nawet tego, że zjadłabym gofry, mój S. w nie patrzy i już wie. To jest dziwne…

26.  Kiedyś chciałam być aktorką, archeolożką, albo piłkarzem:]


Wakacjone.
 27.  Od podstawówki do studiów grałam w siatkę z numerem 9 na koszulce.

28.  Uwielbiam podziwiać buty na obcasach, sama mam 177 cm wzrostu, więc jak je noszę czuję się trochę jak troll wysokogórski
29.  Moje ulubione książki to Wiedźmin, Władca Pierścieni i ….Harry Potter ale ciiii…
30.  Czuję bardzo wielki pociąg do morza, statków, piratów i wszystkiego co z wielką wodą związane.

31.  Jak byłam mała o 16.00 musiałam przyjść z podwórka żeby obejrzeć na RTL 7 Dragon Balla.

32.  Uwielbiam być zadbana, umalowana, wypsikana perfumami itp. Nawet jak nie wychodzę z domu… wiem, trochę przesadzam.

33.   „Sen jest zajebisty.” Złota myśl, którą wypowiedziałam po pierwszej przespanej nocy po 72 godzinach bezsenności.

34.   Chociaż nic tak nie gra mi na nerwach, to kocham swoją rodzinę.

35.  Kiedyś absolutnie muszę pojechać do Transylwanii

36.  Jechałam z S. 2 godziny w korkach tylko po to żeby zawieść nieopierzonego pisklaka, którego znalazłam do weterynarza. Dałam mu na imię Farcik…

37.  Moi siostrzeńcy mają mnie za totalną super bohaterkę od wszystkiego. Jakoś mi to nie przeszkadza.

38.  Jestem katolikiem.

39.  Kastracja za krzywdę na zwierzętach.

40.  Kiedyś będę bogata.


Quady, gdzieś na pustyni.
41.  Kiedyś będę też panią świata.

42.  Oprócz tej normalnej, lubię hinduską i arabską muzykę.

43.  Kręci mnie mitologia skandynawska.

44.  Marzy mi się zwiedzić Szkocję i jej zamki.

45.  Podróże to jedno z moich największych marzeń.
46.  Rajd quadami po pustyni nocą to było coś czego nie zapomnę.
47.  Wierzę w dobrych ludzi.
48.  Jakaś cząstka mnie wierzy też w to, że ktoś to przeczyta w całości.

49.  Odkąd mam S. to nie życie ustala zasady tylko ja.

50.  W związku z tym, ze świat może nie zrozumieć tych punktów, bałam się opublikować tego posta.

Gratuluję wytrwałym...
Pozdrawiam,
Joko. ;)

Wibo Gel Like Electric Orabge & Paczka od Czarnej Ines

Cześć Dziewczyny,
Pierwsze co zobaczyły moje oczy dziś rano (no dobra... o 12.00 ) po przebudzeniu, to widok, który ucieszyłby każdą szanującą się kobietę. Kartonowa, szczelnie opakowana paczka,  którą odebrał za mnie mój S. i położył mi na stoliku obok łóżka. Ten to wie jak zadowolić kobietę z rana ;)
Wiedziałam, że w przesyłce są kosmetyki z rozdania u Czarnej Ines, czym prędzej przystąpiłam do działania :)
Lakier do Paznokci Wibo Gel Like nr 2 Pomarańcza

Nie jest to mój pierwszy lakier z tej serii, więc opinię mam już bardzo dobrze wyrobioną, ale chętnie wyrażę ją przy tej okazji. Dla tych, których ominęła informacja na temat pochodzenia tego lakieru powiadamiam

 , iż jest to seria stworzona przez blogerki.



Moja Opinia:

- Ma bardzo gęstą konsystencją, mającą imitować prawdopodobnie żel, czemukolwiek ten zabiegł miał służyć i tak osobiście pasuje mi bardziej konsystencja zwykłego lakieru.






-Mi wystarczyła tylko jedna warstwa. Chociaż  jestem przyzwyczajona nakładać dwie  niezależnie od krycia, to był pierwszy  przypadek kiedy odpuściłam, warstwa  była już bardzo gruba.

 - Kolor to ciekawa sprawa...w nazwie jest to ciemna intensywna pomarańcza. Mi przypomina rudy, a
całość okraszona jest drobinkami. Większości kojarzy się ten kolor z latem, ja na pewno o wiele bardziej polubię się z nim jesienią. Osobiście przywodzi mi na myśl kolorowe liście spadające z drzew. Uważam, że do właśnie jesiennych stylizacji sprawdzi się doskonale.

- Pędzelek ma przyjemny, ułatwia rozprowadzanie zbyt gęstej konsystencji, ale i tak łatwo się ubrudzić.

- Niestety ale, jego czas wysychania to jakieś 15/20 minut

- Mam inny kolor z tej serii, na paznokciach utrzymuje się ok. 2 dni bez bazy.

- Cena Wibo Gel to mniej więcej 6 zł, jest ogólnodostępny w drogeriach na przykład.

 


Podsumowując:
Inne lakiery od Wibo uważam za lepsze. Głównie nie odpowiada zdecydowanie za gęsta konsystencja. Jednak nie skreślam tego lakieru dzięki jego barwie. Przed oczami mam wizję siebie spacerującej jesienią po parku, pełnym rudego koloru obecnego i wśród liści i na paznokciach ;)








 No i wypada się teraz pochwalić pozostałą radością dzisiejszego poranka:


Głównie zachwycam się cieniami, które są w idealnych dla mnie kolorach, oraz kosmetykami firmy Balea, które pierwszy raz mam okazję testować dzięki Czarnej Ines i już wiem, że krem do rąk ma cudowny zapach. Dzięki Kochana raz jeszcze :*
A was pozdrawiam i czym prędzej biegnę nadrabiać zaległości na waszych blogach.
Joko.

Własnoręczne Musujące Kule do Kąpieli o Zapachu Rafaello od Arcy Joko.



Hej Dziewczyny!

Choć z natury leniwa przecież niedziela, dziś jakoś jej aura mnie omija i nawet przyszły do mnie chęci na jakiś mały home made...
Od dawna chodził mi po głowie pomysł na post o kulach do kąpieli.


W internecie roi się od różnych
sposobów wykonania, a ja chcę się z  wami podzielić swoim własnym  przepisem. Będę was też narcystycznie przekonywać o tym, że moja receptura jest świetna ;]

Wykonanie wbrew pozorom nie jest trudne, zajmuje około 20 minut łącznie z przygotowaniem.
Na zdjęciu wyżej widzicie efekty, a jaki był przebieg? Zapraszam do czytania.


 Potrzebne będą :


1. Soda oczyszczona 200 g
2. Kwasek cytrynowy 100 g
3. Mleko w proszku 40 g
4. Wiórki kokosowe.
5. Oliwa z oliwek.
6. Liście herbaty mix.
7. Balsam do ciała ok. jednej łyżeczki.
8. Aromat waniliowy.
9. Miarka.

1. W misce mieszamy ze sobą za pomocą łyżki wszystkie suche składniki.To jest: soda oczyszczona, kwasek cytrynowy, mleko w proszku, herbatę i wiórki kokosowe. Herbatę i wiórki sypiemy na oko, jak nam się podoba. 



Wygląda to tak, wiórki kokosowe ze względu na kolor może i mało widoczne, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że tam są :)

2. Kiedy już wymieszamy suche składniki, można przejść do dodawania mokrych. Dziewczyny.. to jest ten moment kiedy się skupiamy i rozcieramy grudki rękami a nie łyżką. Nie jest to skomplikowane ale trzeba to robić energicznie.



Oliwy również dolewamy według uznania do momentu aż konsystencja zrobi się jak wilgotny piasek i będzie dało się formować kulkę. Narazie jednak tą kulkę wrzucam spowrotem i dalej sobie ugniatamy, dbając o rozpraszanie grudek

3. Możemy już dodać łyżeczkę naszego ulubionego balsamu, ja dodałam czekoladowy, znowu sobie ugniatamy.... i dodajemy aromat waniliowy. I co robimy? ... Zgadłaś. Ugniatamy :]



Teraz możemy przystąpić do formowania w dłoniach kulek, które odkładamy sobie na tackę do wyschnięcia. Po oko. 40 minutach są już prawie suche i możemy zacząć je pakować, żeby nie traciły zapachu.  Mi z tych proporcji wyszło 5 kul.  Zapach unosił się w całym pokoju, a jego woń skomponowała się idealnie w zapach Rafaello, co potwierdza też mój S.

GOTOWE.




Jakie bogactwa składników naturalnych czkają na nas w słodkich kulach Rafaello?


 Soda oczyszczona- pomoże to zneutralizować kwasy na skórze, zmyć tłuszcz i pot, ale również sprawi, że skóra stanie się bardziej miękka. 
Kule Musujące zaraz po zrobieniu.
Kwas Cytrynowy- zabezpiecza skórę przed wolnymi rodnikami, przyśpieszającymi procesy starzenia, zmniejszają szorstkość skóry, redukuje przebarwienia, wyrównuje jej koloryt i rozświetla skórę, ponadto wygładza zmarszczki i cienkie linie na skórze.

Oliwa z oliwek- ma nieocenione działanie na skórę suchą, delikatną, naczynkową, starzejącą się, skłonną do wiotczenia. Ma niesamowicie dobroczynne działanie, a przede wszystkim świetnie nawilża.


Wiórki kokosowe- kokos ma właściwości wygładzające i rozjaśniające, wiórki kokosowe są też dobrym pomysłem na naturalny peeling.

Mleko w proszku- Ma właściwości nawilżające. 








Zanim zrobisz swoje kule musujące przeczytaj parę rad.. a potem puszczaj wodze fantazji...
 
- soda oczyszczona, kwasek cytrynowy i olej to główne składniki resztę możesz komponować dowolnie,
- olejem nie musi być oliwa z oliwek, może to być olej migdałowy, rzepakowy, z pestek winogron, obojętnie jaki, który sobie wymyślisz
-aromat możesz wybrać dowolny, a także zastąpić go olejkiem eterycznym
-składniki, które dodasz do ozdoby lub do wzbogacenia kuli zależą tylko i wyłączenie od Twojej inwencji twórczej.

Kilka propozycji ode mnie:

- cynamon, skórki pomarańczy
- aromat lawendowy, płatki róży
- kawa rozpuszczalna, aromat śmietankowy

ENJOY YOUR BATH
;)
 
Gotowe, zapakowane Musujące Kule do Kąpieli Rafaello od Arcy Joko




Co wy na to? Jestem zadowolona z efektu końcowego i pachnie wyśmienicie. Ręcznie robione prezenty podobno są najlepsze, chyba wiem kogo obdaruję...
Ps. Małe ostrzeżenie:  - chowaj przed dziećmi i przed mężem, bo jeszcze zjedzą...
Pozdrawiam 
Joko :)

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Zapraszam na moje rozdanie :)