Mija trzecia noc, po kota wciąż nikt się nie zgłosił, a ja coraz bardziej się przyzwyczajam. Teraz to już naprawdę będzie straszny cios jak ktoś nagle się ocknie, zadzwoni i powie, że to jego, że muszę go oddać. Mam ochotę wam tyle opowiedzieć o tej dziwnej relacji, ale poczekam jeszcze parę dni z taką notką, aż będę pewna że ze mną zostaje. I wiecie co? Bardzo mi miło, że się o niego wypytujecie :D Okej przejdźmy do tematu notki, dziś będzie o tym jak w pięć minut zrobić z siebie potwora z bagien :)
Glinka Zielona Tianshen z Ekstraktem z Zielonej Herbaty
MOJA OPINIA:
Każda glinka ma niewątpliwie pożądane działanie na naszą skórę. Miałam okazję przetestować kilka rodzai, jednak jak narazie moją faworytką jest właśnie glinka zielona.
Zielona glinka polecana jest szczególnie posiadaczom cer tłustych oraz trądzikowych a to ze względu na jej silne właściwości absorbujące toksyny. Mówi się, że jest niedocenianym lekiem na wszelkie wypryski. Właściwości i zastosowanie tego wyjątkowego proszku można by omawiać co najmniej w pracy magisterskiej, ale ja skupię się dziś na tym co sama zaobserwowałam :)
Postanowiłam, że swoją glinkę wykorzystam jako maseczka do twarzy. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona kiedy okazało się, że niektóre efekty widać nawet po pierwszym użyciu! Jednak były też takie , które wymagały regularności. Oto co zaobserwowałam:
1. Skóra sprawia wrażenie znacznie rozjaśnionej, rześkiej wręcz wypoczętej. Jest bardziej napięta/ujędrniona. Właśnie dlatego ta maseczka jest tą, którą wybieram przed większym wyjściem. Nie żadne saszetkowe chemiczne twory a właśnie zielona glinka sprawia, że moja cera dostaje kopa i wygląda o wiele lepiej.
2. Zaczerwienia są znacznie zredukowane. Skóra jakby "wycisza się" i ujednolica.
Moja buzia bez makijażu jest cała w czerwone, niekontrolowane miejsca. Z tego powodu nie pokazuję się publicznie bez dobrze kryjącego podkładu :] Zielona glinka jest w stanie sprawić, że te zaczerwienia są zredukowane, prawie znikają. Jednak niestety... nie jest to efekt trwały mimo regularnego stosowania. :( Taki stan trwa do około doby od maseczki... Aczkolwiek to zawsze miło widzieć raz na jakiś czas swoją buźkę w takim dobrym stanie. Mam też nadzieję, że wkrótce dzięki pielęgnacji glinkami efekt zacznie być bardziej trwały. Nawet jeśli to ma być po roku.
Zielona glinka polecana jest szczególnie posiadaczom cer tłustych oraz trądzikowych a to ze względu na jej silne właściwości absorbujące toksyny. Mówi się, że jest niedocenianym lekiem na wszelkie wypryski. Właściwości i zastosowanie tego wyjątkowego proszku można by omawiać co najmniej w pracy magisterskiej, ale ja skupię się dziś na tym co sama zaobserwowałam :)
Postanowiłam, że swoją glinkę wykorzystam jako maseczka do twarzy. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona kiedy okazało się, że niektóre efekty widać nawet po pierwszym użyciu! Jednak były też takie , które wymagały regularności. Oto co zaobserwowałam:
1. Skóra sprawia wrażenie znacznie rozjaśnionej, rześkiej wręcz wypoczętej. Jest bardziej napięta/ujędrniona. Właśnie dlatego ta maseczka jest tą, którą wybieram przed większym wyjściem. Nie żadne saszetkowe chemiczne twory a właśnie zielona glinka sprawia, że moja cera dostaje kopa i wygląda o wiele lepiej.
2. Zaczerwienia są znacznie zredukowane. Skóra jakby "wycisza się" i ujednolica.
Moja buzia bez makijażu jest cała w czerwone, niekontrolowane miejsca. Z tego powodu nie pokazuję się publicznie bez dobrze kryjącego podkładu :] Zielona glinka jest w stanie sprawić, że te zaczerwienia są zredukowane, prawie znikają. Jednak niestety... nie jest to efekt trwały mimo regularnego stosowania. :( Taki stan trwa do około doby od maseczki... Aczkolwiek to zawsze miło widzieć raz na jakiś czas swoją buźkę w takim dobrym stanie. Mam też nadzieję, że wkrótce dzięki pielęgnacji glinkami efekt zacznie być bardziej trwały. Nawet jeśli to ma być po roku.
3. Zdecydowanie zwężone pory.
Kto ma tłustą cerę ten pewnie zmaga się z rozszerzonymi porami. Ja również wiecznie walczę. Nawet po jednorazowym użyciu glinki widać jak skóra jest ładnie zmatowiona a pory domknięte. Natomiast przy regularnym stosowaniu zauważyłam znaczne ich zmniejszenie. Jednak należy pamiętać, że zapewne nie jest to tylko zasługa glinek, ale całego procesu porządnego oczyszczania i pielęgnacji, Choć widzę, że nasz zielony proszek widocznie pomaga.
4. Wyciszone zmiany skórne.
Jak wspomniałam podobno zielona glinka to taki niedoceniony likwidator wyprysków. Teraz opiszę wam tę nie miłą część, ale to wszystko w celach naukowych, ekhm... ;D Otóż... ja raczej nie mam typowych wyprysków więc ciężko mi się wypowiedzieć. Natomiast męczą mnie od czasu do czasu pojawiające się podskórne swędzące gule. Te bezczelne zmiany potrafią nie znikać tygodniami, a ja nie powinnam ich dotykać. Zauważyłam, że po maseczce z zielonej glinki taka gulka jest znacznie mniejsza, jakby stan zapalny się uspokajał. Uważam po prostu, że proszek przyspiesza proces jej wchłaniana się. Nie wiem jak glinka radzi sobie z typowym trądzikiem czy zmianą ropną, ale może warto spróbować?
5. Kąpiel NIE jest relaksująca :D
Postanowiłam również raz wziąć kąpiel z dodatkiem glinki, oczywiście nie jest to mój wymysł, jest to również jeden z polecanych sposobów wykorzystania tego proszku. Niestety to nie moja bajka :D Woda wygląda jak brudna, taka mętna jakbyśmy taplały się w kałuży. Nie czułam praktycznie żadnego zapachu, ale po prostu nie było to miłe. Wolę jednak pachnące sesje z pianą i ładnym kolorem wody ^^. Także bardziej polecam maseczki :)
Mam nadzieję, że moje obserwacje przybliżyły wam choć trochę zieloną glinkę. Myślę, że posiadaczki tłustej cery oraz skłonnej do wyprysków powinny postawić właśnie na zieloną wersję glinki. Natomiast posiadaczki innych cer mogą wybierać wśród innych rodzai :) Jeszcze taka mała uwaga, podobno glinka zielona jest zbyt mocna dla cer wrażliwych, także uważajcie :)
Jak wspomniałam podobno zielona glinka to taki niedoceniony likwidator wyprysków. Teraz opiszę wam tę nie miłą część, ale to wszystko w celach naukowych, ekhm... ;D Otóż... ja raczej nie mam typowych wyprysków więc ciężko mi się wypowiedzieć. Natomiast męczą mnie od czasu do czasu pojawiające się podskórne swędzące gule. Te bezczelne zmiany potrafią nie znikać tygodniami, a ja nie powinnam ich dotykać. Zauważyłam, że po maseczce z zielonej glinki taka gulka jest znacznie mniejsza, jakby stan zapalny się uspokajał. Uważam po prostu, że proszek przyspiesza proces jej wchłaniana się. Nie wiem jak glinka radzi sobie z typowym trądzikiem czy zmianą ropną, ale może warto spróbować?
5. Kąpiel NIE jest relaksująca :D
Postanowiłam również raz wziąć kąpiel z dodatkiem glinki, oczywiście nie jest to mój wymysł, jest to również jeden z polecanych sposobów wykorzystania tego proszku. Niestety to nie moja bajka :D Woda wygląda jak brudna, taka mętna jakbyśmy taplały się w kałuży. Nie czułam praktycznie żadnego zapachu, ale po prostu nie było to miłe. Wolę jednak pachnące sesje z pianą i ładnym kolorem wody ^^. Także bardziej polecam maseczki :)
Mam nadzieję, że moje obserwacje przybliżyły wam choć trochę zieloną glinkę. Myślę, że posiadaczki tłustej cery oraz skłonnej do wyprysków powinny postawić właśnie na zieloną wersję glinki. Natomiast posiadaczki innych cer mogą wybierać wśród innych rodzai :) Jeszcze taka mała uwaga, podobno glinka zielona jest zbyt mocna dla cer wrażliwych, także uważajcie :)
źródło: klik |
DODATKOWE INFORMACJE:
Czym są glinki?
"Glinki są całkowicie naturalnym surowcem, występującym w przyrodzie. Barwy glinek są zdeterminowane przez skład mineralny, głównie zawartość żelaza. Glinka czerwona zawiera go najwięcej, natomiast najmniej jonów żelaza występuje w białej glince. Glinki są skarbnicą makro i mikroelementów, m.in. krzemu, potasu, żelaza, wapnia, magnezu, cynku, selenu czy fosforu." źródło: klikJak zrobić maseczkę?
Proporcje to zazwyczaj 1:1. Dla przykładu łyżeczka glinki na łyżeczkę wody. Taka ilość powinna wystarczyć na pokrycie całej twarzy. Zamiast zwykłej wody można użyć: oleju, hydrolatu, wody termalnej, naparu z herbaty ziołowej.
Na co uważać?
Nie powinno się dopuszczać do wyschnięcia glinki, najlepiej zwilżać ją co jakiś czas. Należy również przestrzegać zalecanego czasu trzymania maseczki i nie przedłużać go. Nie przestrzeganie tych zasad może prowadzić do znacznych podrażnień.
Zmywanie nie należy do najłatwiejszych, trzeba chwilę poświęcić. Natomiast po wszystkim dobrze jest nałożyć krem nawilżający :)
Moja glinka znajduje się w takim oto kartonowym opakowaniu. Swoją drogą mogłoby być ładniejsze. Nie podoba mi się. W tym przypadku opakowanie ma raczej nikłe znaczenie, ale przecież musiałam się przyczepić :)
W kartonie znalazłam dwa takie foliowe woreczki, w każdym jest po 50 gram glinki.
A na koniec... Obiecany potwór z bagien :)
Używacie glinek czy raczej to nie wasza bajka?
Jakie są wasze ulubione?
Jakie są wasze ulubione?
Co powiecie na post o kocie gdyby został? :D
Pozdrawiam :)
Przy mojej suchej i częściowo wrażliwej cerze nie sięgam po zieloną glinkę, do tej pory poznałam czarną i na dniach zapoznam się z białą:)
OdpowiedzUsuńa ja też mam suchą i sięgam po zieloną często:D co prawda tylko saszetkową, ale zawsze coś:D
UsuńZielonej nie znam - mam w swoich zapasach niebieską od M :) przypomniałaś mi..swoją drogą nie wpadłabym że można się kąpać z glinką...wiem, że niefajnie pisałaś ale jakoś mi się zachciało spróbować - może niebieska będzie się ładniej prezentowąć ;)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, może akurat Tobie się spodoba. Ja w pewny momencie po prostu dolałam płynu do kąpieli in w sumie to już była bardziej do przejścia :)
UsuńBardzo lubię wszelkiego rodzaju glinki, świetnie wpływają na skórę :)
OdpowiedzUsuńJa mam jedną , różową i czuje się wtedy jak Indianka :D Aczkolwiek w sumie to jakoś za nią nie przepadam, problematyczne jest rozrabianie jej, potem iplnować żeby nie zaschła a na sam koniec zmywanie, wszystko jest wtedy różowe :D
OdpowiedzUsuńO kocie chce post OBOWIĄZKOWO !!! :P
Różowej nigdy nie miałam, ale wierzę że można Ci wtedy mówić "czerwona twarz" :D Mnie też w glinkach denerwuje że trzeba sobie samemu zrobić, ale powiedzmy jest to do przeżycia :)
UsuńGlinka zielona jest moją ulubioną :) Genialnie radzi sobie z moją mieszaną skórą :)
OdpowiedzUsuńA o kocie to ja chętnie :D Sama mam w domu dwa :D
To się cieszę, o kocie post będzie :D
UsuńTeż najczęściej używam glinki zielonej, ale denerwuje mnie to, że tak szybko zasycha, bo gdy się pryskam wodą termalną, mam wrażenie, że zaraz wszystko spłynie mi do oczu :D Ciekawe, czy ktoś też tak ma :D
OdpowiedzUsuńMoże kwestia spryskiwacza? Że te kropelki za duże? Nie wiem. Ja tak sobie spryskuję wodą różaną aktualnie i mi taka ledwo co mgiełka leci z tego spryskiwacza więc jest akurat :)
UsuńAle to fakt, glinka to nie jest przyjemny typ maseczki :)
Uwielbiam koty i czekam na oddzielny post :) a jestem w posiadaniu białej glinkibi powiem szczerze, że po pierwszym użyciu byłam zdziwiona jak bardzo twarz jest rozjaśniona zaraz po usunięciu maseczki :) chyba polubię glinki ;) zielonej nie miałam okazji stosować :)
OdpowiedzUsuńPost się pojawi także zapraszam :D
UsuńMówisz, że po białej też cera rozjaśniona? No właśnie ja też się zdziwiłam, bo właściwie wcześniej żadna drogeryjna maska takich rzeczy nie robiła. :)
Glinki uwielbiam ale do kąpieli jeszcze nie dodawałam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię zieloną glinkę. Skutecznie ogranicza produkcję sebum i zwęża moja pory! :)
OdpowiedzUsuńJa będę chyba jedyną, która glinek nie używała, ale przymierzam się do zmiany tego stanu, tylko problemem jest dla mnie, którą wybrać. Ech :)
OdpowiedzUsuńTaką naturalną mam czarną, bo zielonej nie mieli akurat w sklepie a chciałam przetestować ;) Muszę tylko przymusić sie do regularnego stosowania - nie lubię jej zmywać xD
OdpowiedzUsuńA mi się bardziej nie chce jej przygotowywać, zmywać mogę :D
UsuńPisaj o kotku, pisaj. :D Dowiedz się, ile ma lat jak coś. :D Duży jest? :D
OdpowiedzUsuńZmniejsza pory, mówisz? ^^ :D
Miałam jedynie białą glinkę, która była bardzo fajna - może tym razem na zieloną się skuszę. ;)
Już wiem, że kot będzie mieć prawie roczek, ale jeszcze niepełny :)
UsuńJak u mnie zielona zmniejsza pory, fajnie je domyka :)
To dość mały. :))
UsuńJozin z Bazin? :D hehe Ja to nie przepadam za takimi glinkami i jeszcze takimi do rozrobienia to w ogóle. Jestem trochę leniwa, dlatego nie dla mnie takie cacko :D
OdpowiedzUsuńCzekamy na notkę z Kotełem :)
Spoczko, nie każdy musi za nimi przepadać :)
UsuńPost z kotełem na pewno nadejdzie :D
nigdy nie miałam do czynienia z glinkami, mimo iż słyszałam o nich wiele dobrego. Może pora to zmienić?!
OdpowiedzUsuńmiałam tylko różową, ale użyłam jej tylko raz! :D Nie chce mi się potem zmywać, wcześniej rozdrabniać itd. ale z tego co piszesz zielona byłaby idealna do mojej cery więc muszę wypróbować! :)
OdpowiedzUsuńI taaak chcę notkę o kotełku ;D
i zapomniałam piękne zdjęcia Joko! ^^ znowu się zachwycam :D
UsuńJa też mam problemy z lenistwem jeśli chodzi o glinki, ale w sumie warto. Po nich przynajmniej widać że coś się dzieje na twarzy, w przeciwieństwie do większości saszetkowych masek z drogerii :)
UsuńDziękuję! Powiem Ci, że ciężko było wymyślić jak zrobić ładne zdjęcia z tym opakowaniem, ale potem przyszło mi do głowy że bardziej skupię się na samym proszku :D
jeszcze nigdy nie miałam glinki i ciągle zapominam ją kupić, jestem ciekawa czy sprawdziłaby się na mojej 'dziwnej' cerze
OdpowiedzUsuńZielonej glinki jeszcze nie używałam, ale po Twojej recenzji na pewno wypróbuję:):)
OdpowiedzUsuńMam cerę bardzo podobną do Twojej, tak przynajmniej wnioskuję z opisu, glinki bardzo lubię, bo pomagają zwalczać wrogów na skórze :P
OdpowiedzUsuńLubię glinkę zieloną i zieloną herbatę, więc to połączenie tym bardziej przypadłoby mi do gust :)
Także jak najbardziej polecam, warto sprawdzić, zwłaszcza, że taka glinka też nie jest jakoś szczególnie droga, a działanie ma widoczne :)
UsuńJestem fanką maseczek i glinek, ale w formie gotowej :)
OdpowiedzUsuńBaaaardzo lubię glinki! :)
OdpowiedzUsuńmatowa cera i domknięte pory - biorę! :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie zielona glinke i lubie do niej wracać : )
OdpowiedzUsuńKochana nie martw się kicia już raczej z Tobą zostanie :)
OdpowiedzUsuńA glinkę bardzo lubię zieloną własnie najbardziej :)
Dziękuję, miałaś rację, żeby się nie martwić, bo to już raczej pewne :D
UsuńNie używam glinek, bo jeszcze w sumie żadna nie wpadła w moje ręce.. :P Mam ochotę, ale kupię raczej białą, bo zielona będzie dla mnie zbyt mocna :) Ta kąpiel rzeczywiście musiała wyglądać jak brudna woda, no ale czego się nie robi dla urody :D
OdpowiedzUsuńNo zielone glinki są podobno mocne:)
UsuńOj tak, jak już ją wsypałam do wody to mi się odechciało tam wchodzić :D Ale pomyślałam, że przecież to tylko tak źle wygląda i może będzie okej. Nie było :D Haha.
Ja kocham wszystkie <3 to jest zdecydowanie kosmetyk, który zmienił totalnie wygląd i stan mojej skóry ;) Jedyne co, to czarna była dla mnie za mocna, reszta spisuje się rewelacyjnie ;) Chyba najbardziej lubię Ghassoul ;)
OdpowiedzUsuńO proszę Ghassoula z chęcią bym przetestowała :) Bo właśnie glinki naprawdę działają i to jest wręcz widoczne gołym okiem. Wiem, że z tym trochę paprania, ale za takie efekty warto :)
UsuńUwielbiam glinki, zwłaszcza zielone :) służą mojej cerze.
OdpowiedzUsuńLubię maseczki z glinek, ale nie lubie zmywania i tego ich zasychania;)
OdpowiedzUsuńja mimo, że sucharek bardzo lubię zieloną glinkę.
OdpowiedzUsuńdobrze że napisałas o tym niedopuszczaniu do zasychania - ostatnio bardzo dużo dziewczyn pisało o glinkach i pisały "zostawiam do zaschnięcia". grrr, ała.
kot... widzisz a u mnie na osiedlu ze jakiś zaginął i poszukują go...
Nie dobrze zostawiać do zaschnięcia, oprócz tego, że mogą być podrażnienia to jeszcze jest to zwyczajnie bardzo niemiłe uczucie. Wiem bo kiedy zaczynam przygodę z glinkami to pierwszą właśnie zostawiłam do wyschnięcia, okropne uczucie. :]
UsuńUwielbiamy glinki, doskonale działają na naszą skórę:)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnej ;D uroczy potwór z Ciebie ;D a już wiadomo że kot jest Twój na fb czytałam :)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj sięgam po gotowe maseczki z glinką :) Sama nie używałam ich jako samodzielnych produktów :) Ale jak tak czytam, że dobra na mieszaną cerę to mam ochotę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńKochana na Fb czytałam , że koteł jest Twój ♥♥♥ Swoją drogą to ludzie są fest podli, wystarczyło, że trzeba zapłacić za leczenie i już kot stał się niczyj ;/ Strasznie się cieszę, że wpadł w Twoje ręcę, bo na pewno będzie z Ciebie najlepsza Pancia Kocotka na świecie :-***
Czekam na post o nim :) Buziaki Potworku :-****
Oj tak obiecuję, że będzie mu u mnie najlepiej :) Wydaje mi się, że ten kot już jest tak rozpieszczony, że masakra :D
UsuńJaka ładna masz miseczkę do maseczek:)
OdpowiedzUsuńJa z glinek najbardziej lubię białą, zielona jest dla mnie za mocna, tzn może i by nie była za mocna, ale ja zazwyczaj nakładam maseczkę na filmie i czasem zapominam ją zwilżyć, albo zmyć o czasie, to bezpieczniej użyć białą:D.
A dziękuję, miska jest płaska, ale na łyżeczkę glinki jest w sam raz :)
Usuńbardzo lubię glinki i chętnie sięgam po takie maseczki ale gotowce ;)
OdpowiedzUsuńdzięki za przypomnienie! dawno nie stosowałam glinki :P
OdpowiedzUsuńmimo świetnego działa na mojej twarzy zapominam o jej regularnym stosowaniu :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam glinki :D
OdpowiedzUsuńPowiem Ci,że glinek nigdy nie używałam, ale skoro robią tyyyyyle dobrego to musiałabym w końcu się przełamać i jakąś sobie zafundować:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam glinki, ale nakładam zdecydowanie grubszą warstwę :D
OdpowiedzUsuńzmniejszanie porów, to coś, co mnie przekonuje – warto spróbować, mam strasznie zanieczyszczoną skórę ostatnimi czasy :((
OdpowiedzUsuńUwielbiam glinkę zieloną, ale ostatnio zakochałam się w czerwonej :D
OdpowiedzUsuń