Pin Up Girl Października Wybrana !

Cześć Dziewczyny! 

Mamy koniec miesiąca października, czas więc ogłosić wyniki waszego głosowania na Pin Up Girl Października. Motywem przewodnim było Halloween. Głosów było 60 a oto jak się rozłożyły od najmniejszej liczby:



~* ~*~*~*~*~*~


~* ~*~*~*~*~*~


 Finałowa Trójka


Tytuł Pin Up Girl Października otrzymuje...



Numer 8 Czarownica z Ptaszyną :)


Nasza czarownica z ptaszyną ląduje w finale. Dziękuję bardzo za oddane głosy. Co prawda prosiłam o wybranie tylko JEDNEGO numeru, co okazało się jednak wyzwaniem. Ale, że to pierwszy raz, darowałam i podsumowałam wszystkie głosy :) Następnym razem będę mądrzejsza i zrobię wzór komentarza. 
Mam nadzieję, że zabawa wam się podoba?


Ps. Halloween to takie święto, które marzy mi się w Polsce. Strasznie mnie kręci taki klimat. Wiem, że znajdą się osoby, które będą marudzić, że już mają dosyć gadania o Halloween, ale dziewczyny bądźcie wyrozumiałe...Wy macie prawo nie lubić, my mamy prawo lubić :) Krzywdy przecież to nikomu nie robi. 
Bawcie się jutro dobrze, Halloweenowo bądź nie. Ja będę, tak się składa, że ten dzień to też moja kolejna świeczka na torcie...(whyyyy? God whyyyy? ). 
Ściskam moje wierne czytelniczki
Joko :*

Lakier do Paznokci Bell Fashion Colour nr 301

Hej Dziewczyny :)

W trakcie moich poszukiwań idealnej butelkowej zieleni, na swojej drodze natrafiłam na kolejny lakier, który nią nie jest. Tym razem byłam pełni świadoma odcienia jaki zabieram do domu (gdyby ktoś pamiętał moją przygodę z Wibo wow, to kiedyś nie byłam.). Zostałam posiadaczką szmaragdu. No wiem, szkoda, że nie w kamieniu... Zapraszam na recenzję :)

Lakier do Paznokci Bell Fashion Colour nr 301

Przedstawiam wam szmaragdową zieleń. 


Moja opinia:

Lakier jest z gatunku tych połyskujących, dlatego jeszcze bardziej zamiast zwykłej zieleni przywodzi mi na myśl szmaragdową. 

Jego niewątpliwie sporą zaletą jest fakt, że kryje na prawdę ładnie już po pierwszej warstwie i nie smuży. Mogłabym go tak z czystym sumieniem zostawić, ale jakoś tak dla zasady lubię podwójne krycie.

Pędzelkiem operuje mi się całkiem łatwo, aczkolwiek zaznaczam, że jest on cienki i długi, a nie każdemu to odpowiada. Osobiście bardziej wolę  cienki niż gruby więc dla mnie w porządku. 

Do tego wszystkiego dorzucę fakt, że całkiem szybko schnie. Dwie warstwy w niecałe 10 minut uważam za na prawdę dobry wynik. Nie liczę bazy i top coatu. 

Gama kolorystyczna jest szeroka i z kategorii tych odważniejszych. Możecie zobaczyć na stronie Bell o tutaj Klik. Dodam, że to polska marka, a miło wspierać rodzimy biznes. ;)

 ...



Podsumowując: Kolor na pewno nie jest dla wszystkich i nie każdemu się podoba. Jest to moja typowo jesienna zachcianka. Osobiście uważam, że taka zieleń tylko o tej porze roku ma szansę rozbłysnąć niczym prawdziwy szmaragd :)
Sam lakier polecam każdemu, mam jeszcze dwa inne kolory i wszystkie fantastycznie kryją i nie smużą. Cena: ok 7 zł

Ps. Dziewiątego listopada wybieram się na wesele, nie mogę się doczekać. Sukienka już jest, mój mężczyzna ubrany. Jeszcze tylko dodatki dla mnie, a Joko lubi dodatki sa sa sa ^^.
Pozdrawiam, 
Joko :)

Peeling Enzymatyczny Do Twarzy Ziaja Nuno

Hej Dziewczyny,
Wreszcie mam czas na napisanie porządnego posta i oczywiście na odwiedzenie waszych zakątków. Trochę przez ostatnie dni się działo, ale o tym na końcu..Teraz zapraszam na recenzję produktu, który kupiłam dzięki recenzji Monnie B :)

Peeling Enzymatyczny Do Twarzy Ziaja Nuno
 Peeling teoretycznie przeznaczony jest do cery zanieczyszczonej, skłonnej do wyprysków. 




Czym właściwe peeling enzymatyczny różni się od zwykłego? Gdybyście nie miały jeszcze z takim peelingiem styczności to nie zdziwcie się jeśli nie znajdziecie w nim żadnych drobinek. Nie ma tu mowy o tak zwanym " zdzieraku". Ta formuła działa inaczej. Mianowicie enzymy zawarte w peelingu enzymatycznym po prostu rozpuszczają naskórek. Chcecie wiedzieć jak to wygląda w praktyce? No to opowiadam :)










Moja opinia:
Taki peeling nakładam na oczyszczoną wcześniej skórę twarzy dokładnie jak zwykły krem. Taką też ma konsystencję: lekką i kremową. Po dokładnym nałożeniu czekam od 10 do 15 minut i zmywam ciepłą wodą.


Po zmyciu peelingu moja skóra jest gładka i miękka. Przez pierwsze parę użyć była wręcz aksamitna. Po czasie jednak nie było już takiego efektu "wow" ale wciąż uważam, że dobrze usuwa martwy naskórek. Myślę, że dla wrażliwców czy przeciwników mechanicznych drobinkowych peelingów, Ziaja enzymatycznya to dobre rozwiązanie.:)
Dodatkowo:
- Peeling ma na prawdę ładny,  powiedziałabym rześko- kwiatowy zapach. Jest on jednak delikatny, subtelny i mało intensywny. 
- Szata graficzna jest miła dla oka, jednak nie w moim stylu. Może zbyt infantylna nie wiem. Chłopczyk i dziewczynka trzymają się za rączki, no luz, przecież mogą się trzymać, ale ja bym wolała tam motyla, barwny kwiat czy te wszystkie inne oklepane motywy.. Jednak na pewno jest estetycznie i przyjemnie :D
- Otwarcie typu klik, które na prawdę łatwo się otwiera. Długie paznokcie to nie problem. 
- Opakowanie "stoi na głowie" więc resztki produktu spływają w kierunku otwarcia.
- Minusem może być fakt, że zwykły peeling twarzy trwa zwykle chwilę, a przy enzymatycznym należy odczekać to 10-15 minut zanim go zmyjemy. Jednak wykonuje się go tylko 1-2 razy w tygodniu. :)



Podsumowując: Jestem zadowolona z tego produktu. Jeśli, któraś z was nie miała jeszcze okazji używać właśnie enzymatycznego peelingu to na prawdę polecam poczytać sobie w internecie o takiej formie i przekonać się na własnej skórze czy wam taka forma odpowiada. Zwłaszcza, że cena Ziaji jest na każdą kieszeń :)
Cena: 6 zł.
Skład: aqua, hexyl laurate, octydodecanol, cetearyl ethylhexanoate, glycerin, polyglyceryl-3 methylglucose distearate, dimethicone, panthenol, behenyl alcohol, butyrospermum parkii butter, hydrogenated castrol oil, stearyl alcohol, protease, subtilisin, tocopheryl acetate, carbomer, cetearyl alcohol, diazolidinyl urea, phenoxyethanol, methylparaben, propylparaben, 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol, parfum, butylphenyl methylpropional, linalool, benzyl salicylate, geraniol, citronellol, limonene, hexyl cinnamal, sodium hydroxide 

Ps. Wracając do dni wyjętych z życia, byłam na szkoleniu. Dopiero pierwszego dnia wszyscy zorientowali się, że praca będzie prawdopodobnie polegać na żerowaniu na naiwności innych. Mimo wszystko chodziłam na szkolenie dalej. Ostatniego dnia moja moralność jednak wygrała...W związku z tym wciąż jestem bezrobotną osobą bez praw do zasiłku. Oł yeah.  Nooo ale mam czyste sumienie. Tia... :]
Ps.2 Nie pytajcie co to za praca,  będzie mądrzej jak zachowam dla siebie. 
Pozdrawiam,
Joczko :*
 

Krem do Twarzy Anatomicals

Hej Dziewczyny! 

Jak pewnie niektóre z was zauważyły, zmieniłam nieco wygląd swojego bloga. Nareszcie jest taki MÓJ. Teraz to moje zaczarowane miejsce w sieci. Mam nadzieję, że posty są dla wa czytelne?
Ach i zapraszam na recenzję:





Krem do Twarzy Anatomicals

Od producenta: "Nie wierzymy w byle co. Zabobony i przesądy to nie nasza bajka. Nie lubimy też filozofować, ale istnieje pewna idea, którą się kierujemy: idea idealnej cery. Zgodnie z nią, przy spełnieniu określonych warunków (regularne stosowanie naszego kremu), każda, nawet najbardziej oporna twarz, stanie się promienna i gładka. Idealnie, nie?;) "
 Produkt dostałam od Testerki z bloga Mój kosmetyczny punkt widzenia (klik) za co oczywiście dziękuję :)




Moja opinia: 

Krem zrobił mi co najmniej kilka niespodzianek. Pierwszą były niewątpliwie opisy producenta ;)
Następnym zaskoczeniem jest to, że krem jest bezzapachowy. Muszę wam się przyznać, że nie pamiętam kiedy ostatni raz używałam kosmetyku, który nie miał żadnej woni. Było to dziwne uczucie, które na początku wręcz mi przeszkadzało, jednak dosłownie po paru dniach przywykłam i nie miałam z tym już żadnego problemu. Także fani bezzapachowych kosmetyków, możecie dopisać go do listy :) (na pewno macie jakąś listę prawda? )

Kolejną niespodzianką był fakt, że krem wchłaniał się w zastraszającym tempie. On wnikał w skórę w dosłownie dwie sekundy. Warunkowała to między innymi na pewno lekka konsystencja, aczkolwiek może i fakt, że moja skóra tak bardzo potrzebowała tych składników? Hmm. Interesujące. Po ponad miesiącu używania muszę przyznać że nie wchłania się już w takim tempie, ale wciąż szybko. 

Nawilżenie jest dobre. Nie mam skóry a la "aksamit"  jednak jest wszystko z nią w porządku. Konsystencja jest dosyć lekka i wchłania się do matu co wręcz uwielbiam. Generalnie całkiem przyjemny kremik.

Dodatkowo:
- Szata graficzna kojarzy mi się z taką hmm młodzieżową.
- Na opakowaniu znajdziemy na prawdę śmieszny opis produktu. Gdyby był ktoś ciekaw, w tym poście próbuję ten tekst tłumaczyć : KLIK
- Opakowanie to tubka z otworem na zakrętkę. Wolałabym, żeby w produkcie do twarzy był jednak dozownik. 
- Produkt nie uczulił mnie, ani nie zapychał porów, nie spowodował żadnego nie pożądanego wysypu, do tego nadaje się pod makijaż. 
- Anatomicals to marka angielska niestety podobno powoli wycofywana z Polski. Produktów można szukać jeszcze w internecie, ewentualnie w niektórych drogeriach Douglas. 



Podsumowując: Ten pełen niespodzianek produkt polecam przede wszystkim najmłodszym kobietkom mniej więcej 20 plus. Służył będzie również fankom bezzapachowych kosmetyków i nietuzinkowego poczucia humoru producentów. O ile znajdą do tego kremu jeszcze jakiś dostęp w Polsce.

Skład: Aqua, Mineral Oil, Stearic Acid, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Polysorbate-60, Cyclomethicone, C12-15 Alkyl Benzoate, Polyhydoxystearcid Acid, Aluminium Stearate, Alimina, Dimethicone, Disodium EDTA, Carbomer, Methylparaben, Propylparaben, Triethanolamine, Phenoxyethanol, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Bisabolol. 





Ps. Będzie mi miło gdyby ktoś przeczytał wstęp i odpowiedział na moje pytanie, odnoście przejrzystości.
Pozdrawiam, 
Joko with love <3

Podziękowania.

Hej Dziewczyny :)

Popijam właśnie ciepłe kakao, otulona kocem. Przy okazji postanowiłam zabrać się za nowy post, gdyż uzbierało mi się parę paczek, którymi należałby się pochwalić prawda?  Blogowanie to przyjemność, ale też ciężka praca, co wiedzą chyba tylko same blogerki. Zdecydowanym umilaczem i dalszą motywacją są właśnie takie miłe podarunki:




Zachęcam do odwiedzin bloga. Czy wiecie że autorka jest założycielką Forum dla Blogerek? Na które serdecznie zapraszam, sama bardzo dobrze się tam czuję. Więcej informacji tutaj (klik) 


1. Gruboziarnisty peeling Joanna, malinowy.  Ma na prawdę świetny zapach. Myślę, że będzie umilał mi nie jedną kapiel
2. Maxi świeczki firmy Aura o zapachu zielonej herbaty.
3. Kadzidełka :) a Joko lubi kadzidełka.
plus próbki :)


 2. Niespodzianka od portalu kobieta.pl

Ta paczka od początku była dla mnie zagadką. Maskę Cynamonową w konkursie wygrałam już dawno, dawno temu. Aż pewnego dnia w swojej skrzynce odkryłam niby powtórne awizo sprzed ponad tygodnia, gdzie nawet nie było pierwszego...bo codziennie zaglądam do skrzynki. Tajemnica tego awizo bardzo mnie zaintrygowała. Okazało się, że za opinię o Masce Cynamonowej dostałam jeszcze dwa kolejne produkty. Nie wiedziałam, że udało mi się je wygrać, gdyż nie dostałam  żadnego e-maila. No ale przecież narzekać nie będę tak ? :D Suuuper. 



Na bloga szczerze zapraszam, przy okazji dodam, że autorka jest na prawdę sympatyczną osobą. Śliczna dziewczyna, która dzieli się kawałkiem swojego świata i prezentuje nam recenzje kosmetyczne :)


1. Płyn do kąpieli Avon. - Na prawdę ładnie pachnie.
2. Błyszczyk do ust firmy Miyo, Candy gloss - Chyba na dobre polubię się z tą marką :)
3. Kremowy samoopalacz do twarzy i ciała, ciemna karnacja. 
4. Mydełko do mycie twarzy firmy Clinique.
5. Masło do ciała z Perfecty, pomarańcza + aromat wanilii, antycellulitowe. 
6. Róż do policzków z Inglota. - Ma prześwietne opakowanie, na pewno zrobię kiedyś jego receznję. 
7. Metaliczny cień do powiek w kremie firmy Bobbi Brown, Black Pearl 6. ! - Już sama nazwa Black Pearl krzyczy do mnie. ;) (tak tak fanka Piratów z Karaibów)
8. Cień do powiek firmy MAC, Thunder and Rain ! :) Jak można się domyślić, jestem zachwycona.
plus próbki i bardzo miły liścik :)

Dziewczy jestem wam mega wdzięczna!. Takie upominki są dla mnie niesamowitym bonusem do blogowania, który po prostu potrafi poprawić humor. Uważam, że rozdania na blogach to nie tylko promocja, ale wspaniała okazja, żeby kogoś obdarować ot tak. Czy to nie jest piękne? :)

Jak już jesteśmy w temacie rozdań. Zapraszam też na moje. Nagroda podzielona jest na trzy, ale dzięki temu mogę zrobić prezent aż trzem osobom. Po więcej informacji wystarczy kliknąć w baner :)

ZAPRASZAM.

Ps. Piszę ten post o 1.00 w nocy. Więc wam życzę kolorowych snów, ewentualnie miłego poranka, a ja chyba dokończę czytać książkę.
Tulę,
Joko :)

Satynowa Baza pod makijaż Dermika

Hej Dziewczyny!
Dziś obiecany kolejny produkt, który wybrałam dla siebie w ramach współpracy z drogerią internetową BodyLand.pl.(link) Gdyby, któraś z was chciała zrobić tam zakupy ze swojej strony mogę zapewnić o świetnym kontakcie z klientem, szybkiej przesyłce i dużej ilości promocji. Zapraszam was też do recenzji kosmetyku, który tam właśnie znajdziecie :)

 Satynowa Baza Anti-Aging pod makijaż Dermika

Od producenta:
"Baza Anti-Aging przeznaczona jest dla kobiet w każdym wieku lubiących perfekcyjny, długo utrzymujący się na skórze makijaż oraz gładką, młodo wyglądającą cerę.(...) Nałożony na nią make-up rozprowadza się łatwo i równomiernie, nie zbija się w gródki i dokładnie kryje niedoskonałości. Efekt matujący jest długotrwały i bardzo wyraźny w przypadku każdego typu cery. Baza Anti-Aging zawiera niezwykle cenne dla skóry aktywne lipidy, które chronią ją przed fotostarzeniem, wzmacniają barierę hydrolipidową, nawilżają, działają ochronnie na DNA komórek."

 ...

  
Pierwszy mój kontakt z tą bazą przebiegł na zasadzie: "Hmm przeciętniak". Dziś po czasie mogę powiedzieć, że uzależniłam się niejako od tego produktu.
Od bazy pod makijaż oczekuję:
- przedłużenia trwałości makijażu,
- wygładzenia skóry,
- ułatwienia w rozprowadzaniu podkładu.
Wszelkie dodatki są dla mnie opcjonalne. 
Moja Opinia:

Baza na pewno przedłuża trwałość makijażu o parę godzin. Trzeba zauważyć, że po całym dniu mój makijaż jest w lepszej kondycji z bazą niż bez niej. Jednak  nie jest to stan tak idealny jak zaraz po nałożeniu make-upu. Po wieczornej imprezie nasz makijaż też nie będzie w takim samym stanie w jakim był przed wyjściem, więc brakuje mi tu niejako efektu 'wow'.  

 Kolejną dla mnie trochę dziwną i niepotrzebną obietnicą producenta jest zapewnienie efektu matowej skóry. Mam cerę tłustą, ale podobno też miało zadziałać. Cóż..nie zadziałało. Puder jest niezbędny. Zresztą to on od tego jest.

 Czemu więc tak się uzależniłam? Specjalnie w związku z tym testowaniem, nakładałam bazę prawie codziennie. I zdałam sobie sprawę jaka jest różnica jak raz tej bazy nie nałożyłam... Dzięki temu produktowi, moje podkłady (testowane na trzech) nakładają się szybko, bardzo łatwo, równomiernie. Nie ma tu mowy o żadnych plamach. Podkład jakby "ślizgał się po skórze". Zawsze miałam problem z równomiernym rozsmarowaniem podkładu, przez co często nakładałam go za dużo. Mój problem zniknął i teraz lubię ten etap makijażu. Ponadto...

 Twarz z tą bazą pod podkładem na prawdę jest bardziej gładka i wyrównana. Nie wiem czy każda z was zdaje sobie sprawę ale ładny wygląd skóry na twarzy to połowa sukcesu w makijażu. Ta baza sprawia że moja cera na prawdę wygląda lepiej, jest "ożywiona".

Dodatkowe plusy to: 
 -Baza nie zapycha, nie miałam żadnego, nawet pojedynczego wysypu zmian skórnych.Często zdarza się przy innych bazach. A tu miła niespodzianka. 
 -Otwór jest w formie dozownika, co jak wiemy w produktach do twarzy jest bardzo ważne. Bakterie nie dostają się do środka. Dozownik bardzo sprawny, nie zacina się. 
 - Opakowanie jest dla mnie bardzo ładne, eleganckie. Umiejętne połączenie różu i złota sprawia, że produkt wygląda luksusowo. Na półce prezentuje się na prawdę dumnie :)
- Dermika to polska marka. 


Podsumowując: Brak spektakularnego efektu przedłużenia make-upu nadrabia fakt, że dzięki temu produktowi odkryłam zupełnie nową stronę makijażu. Moje podkłady podrasowane tą bazą sprawiają, że moja cera staje się ładna, wyrównana, gładka, ożywiona. Aplikacja podkładu, której wcześniej nie lubiłam jest teraz łatwa i przyjemna. 
Biorąc pod uwagę wszystkie niewątpliwe zalety twierdzę, że gdyby ta baza jeszcze dłużej niż parę godzin przedłużała trwałość makijażu byłaby kosmetykiem idealnym. Tak jest po prostu dobrym. 
Skład: Cyclopentasiloxane, Dimethicone Crosspolymer, Caprylic Tiriglyceride, Laminara Ochroleuca Extract, Parfum, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, BytunPhelyn, Methylptopional, Linalool.


 Jeśli ktoś ma ochotę podrasować znacznie swój codzienny makijaż i wygląd cery bazę w promocji możecie kupić tutaj KLIK.
W Drogerii  Internetowej:


Ps. Znacie produkty Dermiki? Używacie bazy pod makijaż ? :)

Lakier do Paznokci Wibo Wow Glamour Sand Effect

Hej Kochane

Fiolet to chyba mój ulubiony kolor, choć mam jeszcze paru innych faworytów. Jesień daje mi spore pole do popisu w tym temacie, bo jak wiemy fiolety są teraz bardzo modne. Zachwyciłam się więc lakierem jaki zobaczyłam u Loli (link) i pełna żądzy posiadania powędrowałam do drogerii. Lakieru oczywiście nie znalazłam, ale każda kobieta wzięłaby sobie coś na pocieszenie prawda?

Lakier do Paznokci Wibo WOW Glamour Sand Effect

Mój wzrok przykuł nowy Wibo Wow w piaskowym brokacie w kolorze pięknej, butelkowej zieleni...
Taaaak w domu piękna zieleń zamieniła się w.. no właśnie w co?

....


 Kolor....W drogerii kolor wyglądał 100 razy jaśniej i przypominał butelkową zieleń. Kiedy dotarłam do domu, zorientowałam się, że buteleczka wygląda już jakby hmm...ciemniej? Wiecie co..nie mam nic przeciwko czarnemu kolorowi na paznokciach, u innych mi się podoba. Sama noszę od święta jak mnie najdzie buntowniczy humor, ale teraz nie...nie miałam ochoty być zbuntowaną rockową księżniczką. Chciałam połyskującej butelkowej jesieni! Wr..

Już nie mówiąc o tym, że nawet w domu lakier wciąż wygląda jaśniej w butelce niż na paznokciach. Co niestety ciężko jest ująć na fotkach jak się robi zdjęcia " kalkulatorem".

Nie mogę się przyczepić do niczego więcej. Lakier ma fajną konsystencję, odpowiedni pędzelek i łatwo się rozprowadza. Do ładnego pokrycia wystarczą standardowe dwie warstwy, które szybko wysychają. Wszystko z nim w porządku. 

Robiłam testy co do jego zmywania na jednym paznokciu, schodzi całkiem nieźle, prawie jak normalny lakier. Także tu mamy wielkiego plusa, bo wiadomo z piaskami bywa różnie, a co dopiero brokatowymi. Ale tutaj luz blues i gitara. 
Nie pytajcie o trwałość, powtórzę kolejny raz, u każdego inna. Zależy jaką masz bazę i top coat :)


Podsumowując: Gdybym miała akurat ochotę tego dnia zostać zbuntowaną rockową księżniczką to byłby lakier idealny, ale że w drogerii wyglądał  na " jestem ciemnozieloną panią jesieni" i dlatego go kupiłam,  to zawiodłam się na tyle, że teraz jestem do tego lakieru zrażona i wątpię, żebym zakupiła inny.
Jednak...jeśli ktoś lubi takie klimaty to proszę bardzo, bo do jakości i aplikacji lakieru nie przyczepiam się wcale, a jego zmywaniu oddaję pokłon.
Dostępne są cztery kolory jeśli chodzi o wersje brokatową: KLIK wszystkie takie ciemne, jeden jasny :] (chyba...)
Cena: ok 7, 69

Ps. To nieźle się pocieszyłam...miałyście podobne przygody z lakierami? 
Pozdrawiam, Joko :)

Powrót & Żel do twarzy Oczyszczająco- Rewitalizujący Fruit Energy od Garnier

Hej Dziewczyny!
Już jestem z wami ponownie. W weekend odwiedziłam Warszawę a w niej swoich rodziców, siostrę i trójkę radosnych diabełków w postaci moich siostrzeńców. Poświęciłam więc ten czas szczególnie im, ale teraz już do was wracam. Zapraszam na recenzję.

Żel do twarzy Oczyszczająco- Rewitalizujący Fruit Energy od Garnier

Od producenta: Dla skóry mieszanej, tłustej lub z tendencją do niedoskonałości.
Pobudza & tonizuje skórę. Oczyszcza skórę i widocznie zmniejsza pory.
Moja cera: Tłusta, ze skłonnością do zaczerwienień, rozszerzone pory, tendencja do czarnych zaskórników.
                                                                                                          
 Moja Opinia:

Samo używanie żelu Fruit Energy jest dla mnie czystą przyjemnością. Myślę, że głównie ze względu na świetny orzeźwiający zapach grapefruita. Rano kiedy zaspana zaczynam oczyszczanie swojej twarzy nie ma nic lepszego niż potraktowanie swojej skóry tak energetyzującym i pobudzającym zapachem. Bardzo lubię ten etap. Produkt spełnia swoje podstawowe zadanie i ładnie oczyszcza.

Wierząc w moc kwasu salicylowego, który jest zawarty w tym żelu jak i w toniku od Garniera, który obecnie kończę liczyłam na zmniejszenie rozszerzonych porów. Niestety zawiodłam się.Choć, tak zdaję sobie sprawę, że samym żelem porów nie zwojuję, trzeba obmyśleć całą złożoną straegię wojenną.

Skóra po użyciu jest bardziej promienna a mi towarzyszy uczucie orzeźwienia. Moja tłusta cera jest ładnie zmatowiona jednak ten żel również wysusza. Po umyciu buzi i tonizowaniu zawsze nakładam krem i wszystko wraca do normy. Jednak zaznaczam, że tak, w moim przypadku wysusza.

Wizualnie wszystko prezentuje się jak należy, sam żel jest koloru przezroczystego, a to buteleczka jest zabarwiona na pomarańcz. Jest zaprojektowana tak, że widzimy ile produktu zostało. Co bardzo ważne w produktach do pielęgnacji twarzy, mamy tutaj pompkę więc, żadne bakterie nie dostaną się do środka. Poza tym, to zwyczajnie wygodne nieprawdaż ?  Konsystencja ot zwykła, żelowa. 


Podsumowując:Jeśli chcesz poczuć super orzeźwienie i energetyzujący zapach, który rano pobudzi Cię do działania oraz chcesz dobrego oczyszczenia skóry, bez podrażnień to ten żel będzie dla Ciebie świetny. Jednak nie licz na to, że zwęzi pory, lub zwalczy powstałe już niedoskonałości.
Osobiście ja do końca z przyjemnością zużyję swój żel, ciesząc się jego zapachem.Co dalej nie wiem, gdyż muszę opracować strategię na rozszerzone pory. Jednak wciąż polecam, bo mimo wszystko jako żel myjący jest na prawdę super :)
Przy okazji, zanim kupiłam o żelu czytałam u InfallibleLifestyle. Gdyby ktoś był ciekawy jej recenzji zapraszam tutaj: Klik

Cena: ok 18 zł. za 200 ml
Skład:Aqua / Water Coco-Betaine Propylene Glycol Sodium Laureth Sulfate PEG-120 Methyl Glucose Dioleate Disodium Cocoamphodiacetate Sodium Chloride Ascorbyl Glucoside Benzyl Alcohol Benzyl Salicylate Cl 15510 / Orange 4 Cl 17200 / Red 33 Citrus Grandis Extract / Grapefruit Fruit Extract Eucalyptus Globulus Extract / Eucalyptus Globulus Leaf Extract Glycerin Limonene Linalool Menthoxypropanediol Punica Granatum Extract Salicylic Acid Sodium Benzoate Tetrasodium EDTA Zinc Gluconate Parfum / Fragrance (F.I.L. B52512/1) 

Ps. Wiecie co teraz zrobię? Lecę nadrabiać ogrom waszych notek jaki pojawił się na weekendzie. Mam nadzieję, ze uda mi się zajrzeć do każdej z was i przeczytać choć najnowszą notkę :)
Buźka, 
Joko.

Seria: Pin Up Girls Miesiąca

Hej Dziewczyny :)

Pamiętacie jeszcze "Trzynastego Polecam", kiedy to polecałam posty, które  warto przeczytać? Otóż według mnie średnio się spodobało i mi i wam. Mam więc dla was coś nowego i chyba bardzo przyjemnego. Strasznie lubię inspiracje typu vintage, coś co przeniesie mnie w inny czas i miejsce. Mój blog jest skierowany głównie do pań. Znalazłam więc taki motyw który jest  i vintage i  kobiecy i bardzo mnie interesuje. Co powiecie na taką serię?  

Pin Up Girls Października
Na ten miesiąc wybrałam motyw z mojego ulubionego amerykańskiego święta. 
Dziewczyny i Halloween.

1. Miotłą prędzej.

2. Nie taka znowu zamaskowana.

3. Kreacja


 4. Ze zwierzaczkami

 5. Na dyni.
 6. Poobijana?


7. Kąpiel


 8. Z ptaszyną


 9. Zombie


 10. W fartuszku

 11.Hipnotajzing.

12. W szlafroczku


Która Pin up Girl najbardziej przypadła wam do gustu? Kto ma ochotę poproszę o głos na jeden numerek Kto nie ma ochoty głosować, nie obrażę się :)
Ja oddam pierwszy głos po długim namyśle na numer 10. 
Będziemy wybierać Pin up Miesiąca :D 

  
* Seria: Pin Up Girls Miesiąca to mój pomysł, proszę nie kradnij. Zapytaj. 

Ps. Przy okazji ogłaszam, że z rana wyjeżdżam i wracam w poniedziałek, jeśli będę miała dostęp do internetu to bardzo ograniczony więc musicie mi wybaczyć jeśli przez weekend was nie odwiedzę. :* ok?


------------------------------------------------------------------------------------------------------
Źródło obrazków: 
1. http://vintagegirl.blox.pl/resource/sexy_vintage_witch.jpg
2. http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/a0/0d/0b/a00d0b713fe5567fa86c93a79bef393e.jpg
3. http://iwanttobeapinup.wordpress.com/?attachment_id=7127 
4.http://images6.fanpop.com/image/photos/32100000/Halloween-Pin-Up-Girls-pin-up-girls-32148579-375-500.jpg
5.http://halloweenforum.com/picture.php?albumid=139&pictureid=1408 
6.http://iwanttobeapinup.wordpress.com/2012/10/31/halloween-pin-up-girls/zombie/
7.http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/22/12/16/221216660f074ff355d4df40d3ed7452.jpg
8.http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/45/f1/82/45f182dacb71880117a57c246ddab823.jpg 
9.http://iwanttobeapinup.files.wordpress.com/2012/10/zombie.jpg?w=323 
10. http://sublimefemme.files.wordpress.com/2009/10/elvgren-halloween-pin-up.jpg?w=385&h=497 
11. http://fc08.deviantart.net/fs42/f/2009/129/0/f/Gil_Elvgren_Zombie_Pinup_by_Fabionei.png 
12.http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/52/ac/81/52ac81360db37efa2b20a453b2101b64.jpg

Legenda o Włosach

Hej Dziewczyny.

Matka Natura nie jest jednakowo łaskawa dla wszystkich kobiet. Jedne w genach dostają piękne długie i mocne włosy, a drugie dostają "pare drutów na krzyż" . Znam mnóstwo kobiet, które po prostu muszą walczyć. Welcome in da Club. ;)

Długo zastanawiałam się czy wrzucić włosową historię, bo oznaczało to, że musiałabym zamieścić pewne zdjęcie, na którym cała jestem okropna. Myślałam czy po porostu by go tak nie...pominąć? Ale to by nie miało sensu. Więc przedstawiam wam moje KOMPROMITUJĄCE zdjęcie z czerwca 2013...no i resztę :]

Czerwiec 2013
Odstawiam ciężkie szampony i odżywki oblepiające włosy. Zaczynam eksperymenty z olejowaniem. Wcieram olej rycynowy. Kąpię włosy w oliwie z oliwek. Kupuję im maskę z fajnym składem zamiast odżywek nafaszerowanych ciężkimi silikonami. Dopiero zaczynam zdrowo się odżywiać. I tak moje włosy przechodzą metamorfozę:


Lipiec 2013

 Sierpień 2013

 Wrzesień 2013

Październik 2013


Najnowsze porównanie. 
Czerwiec vs. Październik.
(tak wiem podetnę końcówki na dniach)
Zdjęcia robione bez lampy.

Może i nie mam najpiękniejszych i najzdrowszych włosów wciąż, ale uważam, że odratowałam je całkiem nieźle..ba, to jest jakiś krok milowy :D
Największym paradoksem jest dla mnie tylko to, że włosy bardzo mi WYPADAJĄ, a są coraz bardziej GĘSTE. No nic zagadka ludzkości. 
Co zrobiłam głównie:
- odstawiłam ciężkie szampony a przede wszystkim odstawiłam odżywki oblepiające włosy ciężkimi silikonami
- wprowadziłam olejowanie
 - zaczęłam dbać o całą siebie, pije mnóstwo wody, wprowadziłam do diety pełno warzyw, już nie mówiąc o tym że przy okazji schudłam 10 kg.

O tym czego używałam w poszczególnych miesiącach was nie poinformuję, gdyż nie przewidziałam, że będę robiła taki post w ogóle i nie pamiętam tego dokładnie Zdjęcia miały być dla mnie. Włosową historię jeszcze dziś dodam do zakładek i od tego momentu przy włosowych aktualizacjach będę pisała czego używałam :)

Apel: Dziewczyny warto się nie poddawać! You gonna do it.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przy okazji zna ktoś tajemniczą ZIELONĄ KAWĘ?
Ostatni internet atakuje nas reklamami o jej cudotwórczym odchudzającym działaniu. 
Generalnie bull shit i tyle...
Nie dajcie sobie wmówić, że od picia czegokolwiek osiągniecie wymarzoną figurę. Na to trzeba pracy i silnej woli, a na zieloną kawę stracicie tylko pieniądze. Poza tym popieram tych, którzy twierdzą, że smakuje jak zmielona cegła :]

Zieloną Kawę dostałam dzięki uprzejmości blogerki o wdzięcznym nicku MazziaM, która odsypała mi jej trochę na spróbowanie :)
Artykuł pełen emocji o tej kawie napisany przez nią  na stronie Przepis na Kobietę znajdziecie tutaj: KLIK
Ewentualnie na jej blogu : KLIK
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ps. Jak na opublikowanie po raz pierwszy swojego kompromitującego zdjęcia z własnej woli to czuję się zadziwiająco obojętnie ;D Chyba dorastam...
Pozdrawiam, 
Wasza Joczko.

Szampon do Włosów Herbal Care Skrzyp Polny Farmona

Hej Dziewczyny!

Jesień przyszła. No tak. Ale ja się pytam gdzie? No gdzie są KOLOROWE LIŚCIE?  Czy u was też tak szaro buro i w ogóle bez polotu? Nic tylko siedzieć w domu i pisać recenzje. Zapraszam :)

Szampon do Włosów Wypadających i Zniszczonych Herbal Care ze Skrzypem Polnym od Farmony

Profil Włosa: Są niskoporowate, z tego względu nie puszą się, są gładkie i niestety często robią wrażenie "ulizanych". Myte są codziennie rano. Ostatnio lekko przesuszone. Bardzo wypadają, mimo to są coraz bardziej gęste, paradoks. 
 Obietnica na etykiecie: Spektakularne efekty: gęste i mocne włosy, zmniejszona łamliwość i rozdwajanie końcówek, większa grubość i puszystość, odporne na uszkodzenia lśniące włosy.


Działanie Szamponu na Mój Rodzaj Włosów &
Moja Opinia:
- Moje włosy zawsze bardzo wypadały. Po ostatnim szamponie od Green Pharmacy z Łopianem zauważyłam, że moje włosy wypadają jeszcze bardziej. O tyle jestem wdzięczna temu szamponowi z Herbal Care, że w jakiś sposób je uspokoił, jednak nie jest to nie wiadomo jak cudowny efekt. Mam wrażenie, że wypadanie jest coraz mniejsze, jednak jest to mniej więcej tempo ślimaka wyścigowego.
Niestety w tym miesiącu kiedy stosowałam ten szampon mój porost stoi w miejscu. 

-  Co do zmniejszonej łamliwości i rozdwajania końcówek, szczerze końcówki i tak podcinam co dwa miesiące, bo czego bym nie używała, włosy tego wymagają. 

- Producent wspomina, że będę mieć bardziej błyszczące włosy. Oj nie ładnie tak kłamać. Mam wrażenie, że są bardziej matowe nawet. 

- Znalazłam też pozytywy. W związku z tym, że moje włosy mają tendencję do fryzury " na ulizane" lubię szampony, które nadają puszystości. Także dziewczyny z niskoporowatymi włosami na pewno w tym względzie będą zadowolone.

- Podoba mi się też fakt, że szampon ładnie się pieni co zwiększa znacznie jego wydajność. Korzystam z tego szamponu miesiąc i parę dni a w butelce jest jeszcze jedna czwarta. Ładny wynik.

- A teraz ziołowy aspekt. Wiem, że ziołowe zapachy jak i "ziołowa" szata graficzna nie wszystkim przypadają do gustu. Ja też wolę słodkie, egzotyczne zapachy i barwne etykiety. W tym szamponie zapach nie odrzuca, jest nawet okej i co na mnie robi wrażenie to fajny kształt buteleczek, które przypominają mi stare zielarskie sklepy. Także w tym wypadku to chyba najładniejsza buteleczka z kategorii ziołowych jakie w tym momencie kojarzę. 


Podsumowując:
Szampon uspokoił moje włosy, które wypadały ostatnio coraz bardziej. Wypadają nadal więc nie do końca jestem zadowolona. Nie widać też żadnego porostu. Ładnie puszy moje włosy, na czym mi zależy, gdyż w innym wypadku są bardzo oklapnięte. Blask na mojej głowie trochę przygasł...Myślę, że na razie zmienię szampon, ale nie wątpię, że będę do niego wracać. Ideałem nie jest, ale skoro powolutku uspokaja moje bardzo wypadające włosy to znaczy że jednak robi coś dobrego. 
Czy ktoś z was miał przygodę z tym szamponem?  
Cena:ok. 7,50
Skład: Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Equisetum Arvense, Cetrimonium Chloride, Sodium Chloride, Sodium Hydroxypropyl Oxidized Starch Succinate, Hydrolyzed Wheat Protein, Parfum, Phenoxyethanol, Benzoil Acid,Dehydroacetic Acid, Ethylhexylglycerin, Polyaminopropyl, Biguanide, Citric Acid, Disodium EDTA.


 Ps. Tak dziewczyny wiem, że samym szamponem włosów nie zwojuję. Stosuję maski, oleje itp. Jednak w recenzji skupiam się konkretnie na tym co szampon wniósł nowego w mojej pielęgnacji :)
Zaczynam też kurację naturalnym olejem arganowym, pewnie za miesiąc zobaczycie co z tego wyjdzie, bo zamierzam wrzucić włosową historię .
Pozdrawiam, 
Joko:*
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam też na moje rozdanie. Wygrywają aż 3 osoby :)
Haloween z Arcy Joko
 

Pomadka do ust Gosh Intense Lip Colour

Hej Dziewczyny!

W ramach współpracy z drogerią internetową BodyLand (link) w moim domu zawitało ostatnio parę nowych produktów. Dziś zaprezentuję wam co najmniej niebanalną pomadkę do ust marki Gosh, jest na prawdę zaskakującym kosmetykiem. Co jeszcze otrzymałam od BodyLandu? Rąbka tajemnicy uchylę pod koniec postu.. Teraz jednak zapraszam na recenzję :)

 Pomadka do ust Gosh Intense Lip Colour nr 304 Fuchsia
Opis produktu: Intense Lip Colour to ekscytujący nowy produkt do ust. Jest unikalnym połączeniem błyszczyka i pomadki. Podobnie jak pomadka zapewnia intensywny i długotrwały kolor dzięki wysokiej koncentracji pigmentu a jednocześnie zapewnia uczucie nawilżenia i odżywienia jak w przypadku błyszczyka. Wystarczy że raz spróbujesz i już nigdy nie użyjesz innego produktu do ust.



Moja Opinia:
- Pomadka jest bardzo dobrze napigmentowana.Wybrałam intensywny kolor fuksji i nie zawiodłam się. Odcień pokrywa się z tym czego się spodziewałam. Jestem bardzo zadowolona, usta prezentują się według mnie pięknie. Jesień to idealna pora, żeby zaszaleć z barwnymi ustami nie sądzicie?

- Konsystencja jest podobna do błyszczyka, jest to zabieg specjalny. Producent zapewnia, że dzięki temu rozwiązaniu usta będą nawilżone. Rzeczywiście, usta się nie wysuszają, skórki nie są podkreślone a ja czuję komfort podczas noszenia. Co jest bardzo ważne, pomadka nie spływa ani się nie klei.

- Minusem będzie na pewno trwałość. Niestety przyznaję, że pomadka utrzymuje się na ustach około 3 godzin. Nie jest to jakiś rekordowy czas prawda? Zdecydowanie powinna towarzyszyć nam dłużej. ALE....myślę, że producent ma na to niezły patent hah..Tu przechodzimy do tej zaskakującej częśći ;) Spójrzcie jak skonstruowane jest opakowanie. :


Zdjęcia specjalnie robione w totalnych ciemnościach. Stąd ta wątpliwa jakość...

- Dziewczyny na  moim funpag'u stwierdziły, że jest to po prostu "pomadka świetlna".
 Opakowanie jest ładne, solidne, eleganckie. Na jednej ze ścianek znajdziemy prostokątne lustereczko.
Na czarnej zakrętce znajdziemy pasujący do reszty guzik. Po naciśnięciu pomadka daje nam światło drogie panie. Co za tym idzie, gdybyśmy chciały poprawić makijaż, możemy zrobić to w każdych nawet ekstremalnych warunkach. Więc jeśli najdzie Cię ochota na umalowanie ust na przykład w ciemnym zaułku :] możesz to zrobić pomadką Gosh Intense. Na zdjęciach wyżej w totalnych ciemnościach widać jak pomadka rozświetla okolice moich ust, a lusterko pomaga mi w wykonaniu makijażu.
Czy wy kiedyś widziałyście takie rzeczy? :)

Podsumowując: Piękny kolor Fuksji na pewno będzie ożywiał mój make-up tej jesieni. Szczerze wam powiem, że mimo iż pomadka nie powala swoją trwałością tak mnie zauroczył jej kolor, konsystencja i ten mały gadżet, że aż chce mi się po nią sięgać. 

Jeśli chciałybyście powiększyć swoją kolekcję o ten wyjątkowy okaz jakim niewątpliwie jest ta pomadka to znajdziecie ją w promocji w internetowej drogerii BodyLand (link).
Bezpośredni link do tych pomadek: TUTAJ gdzie znajdziecie wszystkie 6 dostępnych kolorów. 
Czas też zdradzić wam kolejny produkt...Za dwa tygodnie recenzja Satynowej Bazy pod Makijaż marki Dermika.

Pierwszoplanowa pomadka Gosh Intense Lip Colour








 Ps. Znacie drogerię BodyLand?

Ps2. Lubicie kiedy usta wychodzą na pierwszy plan?
:)







Pozdrawiam ciepło,
Joko :*